● Adam Zamoyski: "Święte szaleństwo. Romantycy, patrioci i rewolucjoniści 1776-1871"
● Michel Houellebecq: „Uległość”
● Fryderyk Nietzsche: „Tako rzecze Zaratustra”
● Alain de Benoist: „Przeciw liberalizmowi. Społeczeństwo to nie rynek”
● Ernest Renan: „O liberalizmie kleru”
● Ernest Renan: „What is a nation? And other political writings”
● Miesięcznik Znak: „Czym jest Polskość”
● Donald Tusk: „Polak Rozłamany”
● Ryszard Legutko: „Trzy konserwatyzmy” https://www.omp.org.pl/artykul.php?artykul=31
● https://chrystus.co.pl/kres-modelu-klerykalnego-opinia-16621234.html
● https://noizz.pl/spoleczenstwo/papiez-franciszek-chce-wprowadzic-grzech-ekologiczny/cwxem2d
● The Podcast of the Lotus Eaters: https://www.youtube.com/watch?v=L6y4vHNtEw8
Idea polityczna musi znaleźć swoje uzasadnienie w wartościach danego narodu, jego społeczności. W Polsce, oprócz tradycji myślenia katolickiego, wspólnotowego, socjalnego, zawsze był silny pierwiastek indywidualistyczny, wolnościowy, zahaczający o anarchię. Jako Polacy mamy również silnie rozwinięte poczucie narodowej wyjątkowości i odrębności, także wokół krajów słowiańskich i bałtyckich.
Czesi dość szybko weszli w zależność od Rzeszy Niemieckiej następnie Habsburgów, ostatecznie stając się „przybudówką” dla Austrii. Jeszcze bardziej nijaki los towarzyszył Słowakom, którzy nigdy w historii nie posiadali samodzielnego państwa; byli zawsze częścią Węgier, a potem także imperium Habsburgów.
Słowianie z Południa jeszcze w średniowieczu stawali się częścią niemieckiej organizacji politycznej albo padali łupem Turków. Natomiast ludy słowiańskie ze Wschodu oddzieliły się, przyjmując kulturą bizantyjską już na początku średniowiecza. Zachód kończył się na Polsce, oraz niemieckim zakonie krzyżowym w Inflantach.
Następnie słowiański Wschód wszedł pod panowanie Mongołów i rozbicie, które zrujnowało Ruś oraz nadało jej bardziej azjatycki oraz dziki charakter - jak się później w historii okazywało - nie do pogodzenia z cywilizacją i kulturą zachodnią.
Zaś ludy bałtyckie zostały wciągnięte w krąg zachodni przez Polaków (Litwa), Niemców (Łotwa), Niemców, Duńczyków i Szwedów (Estonia).
Polak w swej mentalności narodowej, wadach i zaletach, w żadnym wypadku nie przypomina konformistycznego, ułożonego, pokojowego Czecha i Słowaka. (Chociaż przydałby się nam czasem ich pragmatyzm). Mimo bliskiego sąsiedztwa i pochodzenia trudno mówić o głębszej bliskości. Jeszcze dalej nam do bałkańskiego tygla i sturczonych kultur Południa. Równie daleko mamy do białoruskiego, ukraińskiego i rosyjskiego ducha, uformowanego w cerkwi prawosławnej albo na stepie. Tylko Litwinów mogliśmy nazywać naszymi, kiedy ich elity mówiły po polsku i przyjmowały polską kulturę.
Niezwykłość Polski jest dostrzegana także w Europie i na świecie. Dotyczy to również naszych wad narodowych, jak np. buta i nieuzasadniona megalomania, uchwycona w społeczności internetowej w słynnej serii Polandball, gdzie internauci dostrzegli rozdźwięk między naszym narodowym ego, a realnymi możliwościami.
Z drugiej strony Polacy są chwaleni za niezwykłość pośród szeregu nudnych, podobnych krajów Zachodu. Wydaje się, jakby Polska nosiła szkocki kilt. Każdy ją dostrzeże. Chociaż nie jest dużym krajem, budzi zainteresowanie, intryguje i wywołuje emocje, oczywiście nie zawsze pozytywne.
„Poland is so unique” powiedzieli angielscy komentatorzy i dziennikarze z politycznego kanału The Podcast of the Lotus Eaters w programie poświęconym Polsce. Trudno zaprzeczyć.
Polskość jest silna, ma charakter, naturalne cechy by nie stać w szeregu z innymi. Czy to miał na myśli D. Tusk mówiąc: „Polskość to nienormalność”. Tak właśnie wynika z myśli, jakie wyłożył w artykule z 1987 roku. Niemniej Polska to też nie-niemieckość. Nie jesteśmy historycznym zlepkiem niemieckiej Mitteleuropy jak: Czechy, Słowacja, Węgry, Słowenia czy Chorwacja. Nie jesteśmy kolejnym, nudnym, szablonowym krajem, gdzieś między Niemcami a Francją, zuniformizowanym pod dyktando francusko-niemieckie (unijne). Może to też zechciałby dodać polski premier, mając na myśli „nienormalność” Polski.
Czy zatem narodowy liberalizm ma sens? W naszym kraju jak najbardziej ma sens i przyszłość. Zachowuje logiczność, może liczyć na poparcie, będąc w zgodzie naszym stylem życia i charakterem narodowym, przynajmniej znacznej części z nas. Będzie obecny w nowym zeświecczonym pokoleniu, dla którego kościół katolicki już obecnie nie jest autorytetem na miarę lat poprzednich.
Młode pokolenie może doświadczyć silnej imigracji poza kontrolą polskiego rządu i polskiej narodowej demokratycznej debaty. Jeśli dojdzie do konfliktów między przybyszami i problemów ekonomicznych, młodzi obwinią europejską centralę, a nie (autonomiczny) polski rząd. Nowe pokolenia mogą być bezradne i sfrustrowane kwotami migrantów i innymi decyzjami podjętymi ponadnarodowo w kwestiach: społecznych, ekonomicznych, klimatycznych czy środowiskowych.
W takich warunkach ostrze młodych skieruje się przeciw Brukseli, ale nie będzie to środowisko marzące o zamordyzmie Chin, Rosji czy klerykalizacji życia. Młodzi pod pręgieżem unijnej technokracji będą chcieli odzyskać wolność i wpływ na to jak żyją. Przekonają się, że może to dać im tylko państwo narodowe. Jeszcze raz zaśpiewamy: „powstań Polsko skrusz kajdany...” być może na barykadach, ale lepiej w parlamencie.
Kolejnym wyjaśnieniem naszego poparcia dla idei narodowo-liberalnych będzie odrzucenie (narodowego) konserwatyzmu. Należy się z nim rozprawić, tym bardziej że jest to pojęcie o wiele bardziej znane.
Słyszy się opinie, że konserwatyzm jest jałowy. Niestety idea ta wydaje się nie mieć żadnego innego sensu, niż hamowanie ideologicznych nowinek. Jest przegranym pojęciem (konserwować to znaczy też przeciwstawiać się rozwojowi). Zatem nawet istota nazwy wskazuje - a priori - na wsteczność w pojmowaniu rzeczywistości politycznej w ostatnich 300 latach.
Konserwatyzm nigdy nie stał się spójną ideologią. Jest bardziej postawą opozycyjną wobec nowych (często awangardowych) ruchów i trendów: społecznych, kulturowych, politycznych. Opiera się na poglądzie niezmiennej wieczności. Jednakże, wbrew swojej nazwie, nigdy niczego trwale nie zakonserwował i nie był w stanie odmienić kierunków zmian, które zaszły po 1789 roku. Należy zatem zauważyć rozdźwięk między patetycznym oparciem o stałą, czy niezmienną wieczność, a nikłymi skutkami z tego wynikającymi.
Konserwatyzm operuje pojęciami słabiej mierzalnymi w porównaniu do liberalizmu (wolność), lewicy (równość), czy też nacjonalizmu (naród). Próbuje pomieścić w sobie idee zbyt pojemne i rozrzucone, jak: prawo naturalne, duchowość chrześcijańska (która jest dziś tylko powierzchowną kulturą nawet w Polsce, w Meksyku, czy w USA).
Zarówno prawo naturalne, jak i wiara chrześcijańska, w tym katolicka mogą zespolić się z ruchami LGBTQ, czy iść w ramię w ramię z zieloną lewicą. Katolicyzm ma szczególne związki z ideami kosmopolitycznymi i socjalistycznymi, ogólnie wydaje się, że katolików narodowych w kościele jest równie dużo co kosmopolitycznych. Dość symboliczne jest to, że Napoleon jako pierwszy monarcha w porewolucyjnej Francji nie był tytułowany „Cesarzem Francji” lecz „Cesarzem Francuzów”. Jak to ujął Ernest Renan, „[…] teoria suwerenności narodowej zakłada rządzenie poprzez reprezentację narodową […] Trudno byłoby wyrazić, jak bardzo Kościół od początku potępiał takie rządy, od narodu dla narodu.”
Konserwatyści nie dostrzegają, że to co stanowi oparcie idei, wymiera, odchodzi albo dokonuje rewolucji. Naturalnie mowa o chrześcijaństwie, a szczególnie kościele rzymskokatolickim. Kościół już błogosławi pary jednopłciowe, a papież chciałby wprowadzić grzech klimatyczny.
Czy konserwatyści zamierzają podążać za fundamentalizmem religijnym w coraz bardziej świeckich społeczeństwach? Czego oczekują? Zwykle chcą cierpliwie czekać na Godota (powrót katolickiej Europy). Idąc tym torem rozumowania należałoby również oczekiwać powrotu faraonów w Egipcie.
Zapewne wielu konserwatystów chciałoby odbić Zachód. Część z nich nawet wzdycha do Rosji i Chin, a może nawet po cichu do radykalnego islamu, który mógłby zostać ostateczną siłą destrukcyjną wobec liberalno-lewicowego porządku, tak jak opisał to Michel Houellebecq w powieści Uległość.
Gdy młody polski prawicowiec patrzy na scenę polityczną, konserwatyzm często go nie przekona. Dostrzeże „dziadków” jak: R. Legutko, A. Wielomski, J. Bartyzel albo grzecznych, miłych chłopców z Klubu Jagiellońskiego.
Niezgoda na zastaną rzeczywistość każe szukać dalej. Nie sposób nie natrafić wówczas na jakiś rodzaj nacjonalizmu. W zeświecczonym, zglobalizowanym pędzącym świecie, naród wydaje się z jednej strony ucieleśnieniem stabilności i przewidywalności, a z drugiej oparciem, celem dla młodzieńczej buntowniczości – szczególnie w tak ekstremalnych przypadkach, jak znajdowanie się pod butem dyktatora czy życie w okupowanej ojczyźnie.
Podążając za myślą A. de Benoist, należałoby przypomnieć historyczne związki liberalizmu i nacjonalizmu. Tak naprawdę obydwie idee narodziły się w XVI wieku wraz z reformacją, na protestanckim buncie przeciw uniwersalizmowi władzy papieża i cesarza.
Szczególnie kalwinizm kładł nacisk na indywidualizm, demokratyzm wspólnoty politycznej i religijnej. Uformował silne narody protestanckie: Holendrów, Szwajcarów, Anglików, Szkotów, a w XVII/XVIII wieku anglosaskich przodków Amerykanów w Nowym Świecie. Nadał im trwalszą tożsamość i poczucie odrębności. Pomagał w tłumaczeniu biblii na języki narodowe, a także w rozumieniu bogactwa jako łaski bożej. W przypadku Holendrów duże znaczenie miała walka wyzwoleńcza przeciw cesarzowi i ostateczne zrzucenie zależności od hiszpańskich Habsburgów.
Protestancki (zwłaszcza kalwiński) wyłom XVI wieku sprawił, że świat Christianitas uległ dekompozycji. To już nie papież i cesarz wiedli prymat z formalnie niższymi królami, książętami oraz podległym im wiernym ludem, mieszkającym na włościach nieopodal zamku. Pojawiły się niezależne, w pełni suwerenne królestwa, a nawet republiki, zachowujące przy tym spójność etniczną i kulturową z coraz większym znaczeniem miast i ideą awansu społecznego dla nieszlachetnie urodzonych.
Konsekwencje polityczne rewolucji francuskiej w 1789 roku miały charakter już wyłącznie świecki. Indywidualizm, obywatelskość, poczucie tożsamości narodowej, nawet najzwyklejszego chłopa, czy rzemieślnika stały się już powszechne we Francji, a potem idee te rozeszły się w innych rejonach Europy i świata. Liberalizm i nacjonalizm szli w parze. Nawet jeśli jeden głosił o wspólnocie i wspólnym przeżywaniu historii, a drugi o konieczności wolności i niepodzielnych, niezbywalnych, przyrodzonych praw dla jednostki ludzkiej.
Wydaje się, że okresem największej świetności spraw narodowych i liberalnych była pierwsza połowa XIX wieku. Napięcia polityczne i rewolucje, powstania (w tym nasze chwalebne Powstanie Listopadowe), których zwieńczeniem była Wiosna Ludów, miały na swoich sztandarach połączone hasła walki narodowej (narodowowyzwoleńczej) i walki o wolność słowa, wolność wyznania i demokratyzację. Dopełniała je sztuka romantyczna, która ukazywała zarówno niedolę, niemoc ówczesnego człowieka, ale również dawała nadzieję, wychwalała śmierć w słusznej sprawie.
Czasy te ukształtowały wieszczów narodowych całej Europy i również, co tu warto zaznaczyć, filozofów takich jak Ernest Renan, który do dzisiaj jest postacią najbardziej zbliżoną ideowo do narodowego liberalizmu. Ten francuski pisarz stworzył wspomnianą nowatorską teorię narodu, odważnie krytykował religię i socjalizm, był zwolennikiem decentralizacji, zmniejszenia kompetencji rządu na rzecz regionalnych samorządów.
Wiek XIX niewątpliwie był wiekiem największego postępu technicznego i społecznego w dziejach ludzkości. Niestety jednak z czasem nasilała się państwowa centralizacja i krótkowzroczna polityka kolonialna, przy czym populistyczne hasła socjalistów w połączeniu z ich zorganizowaniem zdobywały im poparcie: te zjawiska wyparły idee liberalne, zredukowały nacjonalizm do prymitywnego szowinizmu i w zasadzie anihilowały pozostałości narodowego liberalizmu.
Narodowi liberałowie w XIX wieku byli ruchem płomiennie działającym, byli jednak zbyt zaangażowani wokół samej walki wyzwoleńczej, ale nie formowaniu idei. Nawet Renan nie był wystarczająco zaangażowany – epizodycznie kandydował do parlamentu, ale nie stworzył żadnego odrębnego ruchu; zajmowały go głównie religio- i językoznawstwo.
Libertariańskie i klasycznie liberalne wartości ulegają wypaczeniu w świecie bez granic, globalizacji, interesów wielkich ponadnarodowych graczy, stają się pożywką dla egoizmu i obojętności. Jednakże za sprawą wspólnoty narodowej pierwiastki wolnościowe zyskują oparcie, bezpieczne granice do zaistnienia. To właśnie ramy spójnego państwa narodowego dają możliwość najpewniejszej realizacji wolności.
Klasyczny liberalizm i libertarianizm chronią jednostkę we wspólnocie narodowej, ograniczając autorytaryzm nacjonalizmu. Natomiast idea narodowa redukuje liberalny egoizm, korygując go na rzecz wspólnoty. Woda i ogień, choć sprzeczne i wykluczające się żywioły, równoważą świat przyrody. Podobnie jest z ideologiami politycznymi.
Tam gdzie zasada libertariańska/klasycznie liberalna nie narusza bezpieczeństwa wspólnoty narodowej, powinna być stosowana na zasadzie domyślności. Natomiast tam, gdzie zaczyna się konieczność obrony wspólnoty, powinna być zawieszona, albo możliwie skorygowana.
Przykładem jest konieczność obrony ojczyzny. Położenie geograficzne Polski na nizinie środkowoeuropejskiej sprawia, że kolosalnym znaczeniem jest posiadanie olbrzymich zasobów armii lądowej. Z racji obecnego zagrożenia ze strony Rosji i potencjalnego zagrożenia ze strony Niemiec, zasadnym jest stały pobór mężczyzn do wojska. Przykład ten ilustruje, że interes przetrwania państwa narodowego wymaga zniesienia pełnej wolności na czas przeszkolenia wojskowego i tzw. godziny W., choć należy wspomnieć, że istnieją narodowo-wolnościowi teoretycy krytykujący takie rozwiązanie na rzecz bardziej ochotniczej armii. Ogromną rolą jest tutaj uświadomienie i zespolenie obrony wolności z ochroną granic ojczyzny - państwa narodowego.
Trzeba zmierzyć się z największym zarzutem ze strony środowisk narodowych o niemożności pogodzenia nacjonalizmu z liberalizmem, jako ideologii wzajemnie się wykluczających tj. kolektywistycznej i indywidualistycznej.
Nacjonalizm, podobnie jak: lewica i konserwatyzm, jest zazwyczaj ideą wspólnotową opartą o kolektywizm działania. Niestety w historii okazywało się, że najbardziej skrajne połączenia idei kolektywistycznych prowadziły do mieszanki faszyzującej lub komunizującej. Mówiąc obrazowo, tak jak ogień spotyka ogień w suchym lesie i dochodzi do eksplozji pożaru.
Narodowy Liberalizm (nacjonalizm i klasyczny liberalizm) porusza i łączy przeciwstawne dwie idee. Zwykle są one sprzeczne ze sobą, ale dzięki temu znoszą swoje ekstremalne skrzydła.
Libertariańskie odchylenie klasycznego liberalizmu, powszechnie jest krytykowane za wolnorynkową utopijność i wyłączne skupienie się na ekonomii z lekceważeniem kultury i społeczeństwa. Zwolennicy libertarianizmu w Polsce nazywani są pogardliwie „kucami” (z racji młodego wieku i związkami z subkulturą metalową). Biblią libertarian są książki autorytetów z tzw. szkoły austriackiej (L. von Mises, F. A. Hayek) oraz prekursorzy anarchokapitalizmu i leseferyzmu jak: M. Rothbard, F. Bastiat, M. Friedman.
Kult wolnego rynku przypomina skrajnie nacjonalistyczny kult narodu. W obydwu przypadkach dostrzec można pewien infantylizm i egzaltację; uwypuklenie jednego zjawiska do granic absurdu. Albowiem nie istnieje i nigdy nie będzie istniał zupełnie wolny rynek. Podobnie żaden naród nie okazał się lepszy w aspekcie przekroczenia cech fizycznych i psychicznych homo sapiens (nie spełniło się marzenie Fryderyka Nietzschego w Tako rzecze Zaratustra o nadejściu nowego nadczłowieka).
Niemniej patrząc na pozytywy idei libertariańskiej należy podkreślić i docenić bezkompromisowy pęd do ideału absolutnej wolności jednostki, nieograniczonej władzą polityczną. Naturalnie ideał ten jest trudny do zrealizowania bez jakichkolwiek ram, czy siły mogącej urzeczywistnić go na danym terytorium. Bez sprawnego państwa idea libertariańska pozostaje tylko utopią, która nie ma szans na realizację. Ostatecznie ideały wolności jednostki nie istnieją bez prawa i miecza strzegącego prawnego porządku. Zauważyli to T. Hobbes, J. Locke, a także A. de Benoist, który w książce Przeciw Liberalizmowi… ostatecznie uznał (z pozycji federalisty i konserwatysty), że to idea narodowa okazywała się być najbardziej i najnaturalniej zespolona właśnie z klasycznym liberalizmem.
Z drugiej strony na syntezę nacjonalizm-liberalizm można patrzeć odmiennie, nieantagonizująco. Pamiętając o większej ogólności fundamentu nacjonalizmu (narodu) niż fundamentu liberalizmu (jednostki), da się zdefiniować ten pierwszy w taki sposób, aby w ogóle nie kolidował z indywidualizmem, a wręcz przeciwnie – był jego rozszerzeniem, uzupełnieniem. W tym kontekście najlepiej przytoczyć definicję narodu według Ernesta Renana – jako zbiorowe przeżywanie historii. Oczywiście nie ograniczając się zupełnie do dorobku jednego myśliciela, warto tworzyć pochodne tej definicji lub się nią inspirować.
Podsumowując, posługiwanie się dychotomią indywidualizm-kolektywizm jest zwykłym redukcjonizmem. Nie ma narodu, który posiadałby coś w rodzaju "wspólnej jaźni" a z drugiej strony nie ma jednostki, która nie utrzymywałaby kontaktów z innymi i nie miałaby jakiegokolwiek stosunku do społeczeństwa. W podobny sposób dałoby się dowodzić, że konserwatywny liberalizm czy socjalizm wolnościowy są oksymoronami. Mogą być nimi lub nie, lecz nie zmienia to faktu ich istnienia i wpływu na scenę polityczną.
Przedstawienie naszej (naszych) ideologii należy zacząć od zdefiniowania dwóch członów, z których jej nazwa (nazwy) się składają.
Nacjonalizmy to zbiór ideologii, których podstawą jest dbałość o naród. Należy zwrócić uwagę, że ten zbiór jest bardzo rozległy i że różne nacjonalizmy mogą wchodzić ze sobą w spór w ocenie co jest, a co nie jest pożyteczne dla narodu.
Liberalizm można scharakteryzować jako ideologię chroniącą i rozszerzającą swobodę człowieka w domenie zarówno ekonomicznej (wolny rynek) jak i osobistej/społecznej (np. wolność słowa, wolność religijna). Mimo nieco konkretniejszych postulatów niż nacjonalizm, liberalizm również uległ dużym podziałom, którego jedna część weszła w interakcję z lewicą (głównie socjaldemokracja), a druga stanęła w opozycji do klasycznej koncepcji rządu ograniczonego, chcąc jeszcze bardziej ograniczyć jego kompetencje lub sprzeciwiając się jego istnieniu w ogóle (libertarianizm).
Z tych dwóch głównych źródeł wypływa właściwie reszta naszych poglądów: demokratyczny rząd ograniczony i jego decentralizacja, poszerzanie wolności osobistych, zmniejszanie wydatków publicznych, podatków oraz innych hamulców dla gospodarki. Równocześnie chcemy dbać o kulturę i samorealizację Narodu, mieć w pamięci bohaterstwo naszych przodków i prekursorów ideowych, dążyć do współpracy międzynarodowej z Zachodem w celu eliminacji zagrożeń ze strony autokratów, przywrócić nauce właściwy jej pozytywistyczny charakter i na jej podstawie prowadzić politykę.
Znajdziesz nas tutaj!
Front Nacjonalistów Libertariańskich to grupa młodych, ambitnych osób ceniących sobie wolność i ojczyznę. Jako dumni nacjonaliści oraz libertarianie wierzymy w siłę jednostki i w siłę narodu polskiego, według naszej wizji obie te cechy mogą iść w parze i tworzyć fundamenty dla lepszych czasów.
Jesteśmy otwarci na nowe twarze i poglądy, dyskusja to nasze drugie imię. Naszym celem jest zjednoczenie obywateli bez względu na światopogląd.
W Froncie Nacjonalistów Libertariańskich wierzymy w moc jednostki i jej prawo do swobodnego rozwoju w ramach Narodu.
Dążymy do ograniczenia roli państwa w życiu obywateli, promując wolność gospodarczą i przedsiębiorczość, jednocześnie chcemy osiągnąć jedność Narodu, aby stworzony przez nas porządek zyskał zaufanie społeczne.
Więcej przeczytasz w naszej deklaracji ideowej: