(przed przeczytaniem tego artykułu warto zapoznać się z częścią pierwszą)
Konserwatyści zawsze przegrywają. To samo nieustannie powtarza nam „postępowa” lewica.
Najwyraźniej przeciwstawienie się jakiemukolwiek nowemu trendowi kulturowemu wymyślonemu przez lewicę kulturową, jakiejkolwiek nowej „walce o prawa obywatelskie”, jak ją nazywają, jest po prostu skazane na niepowodzenie. Za kilka dekad ludzie, którzy obecnie sprzeciwiają się okaleczaniu dzieci, podających się za „trans”, nie będą oceniani inaczej niż segregacjoniści z Południa, którzy odmawiali obsługiwania czarnych w restauracjach.
Ale o czyim „postępie” mówimy? Czy lewicowo-liberalny pogląd na postęp, który panuje na Zachodzie od 1945 roku, jest jedynym możliwym poglądem?
Chociaż ludzie tacy jak Ubersoy będą twierdzić, że postęp jest czymś obiektywnym i wymiernym[1], ja twierdzę, że „postęp”, przynajmniej jeśli chodzi o organizację społeczeństwa, jest całkowicie zależny od osobistych wartości danej osoby. Każda ideologia będzie postrzegać „postęp” jako zbliżanie się do swojej ideologicznej wizji.
W tym artykule zbadamy różne koncepcje postępu i wyjaśnimy, dlaczego w przeciwieństwie do „konserwatywnego”, a nawet „reakcyjnego” anglofuturyzm jest lub powinien być przedstawiany jako ruch całkowicie „postępowy”.
Jeśli chodzi o technologię, niewątpliwie nastąpił „postęp”, rozumiany jako rosnąca złożoność tematów w stosunku do konkurencji. W tym przypadku Ubersoy ma rację.
Ale jeśli chodzi o postęp społeczny, Ubersoy sobie zaprzecza. Postęp nazywa obiektywnym i nieuniknionym, definiowanym jako złożoność systemów w stosunku do ich konkurentów. Przyznaje jednak, że choć postęp technologiczny obiektywnie nastąpił, jego zwyrodniałe skutki popchnęły społeczeństwo w przeciwnym kierunku, w stronę „regresu”, co sugeruje, że w rzeczywistości nie jest to „nieuniknione”.[2]
On po prostu argumentuje, że jego wizja postępu społecznego jest lepsza od tego, jak postrzega ją lewica woke, która ocenia ją na podstawie stale poszerzanych „praw”; z czym się zgadzam. Jednakże określając siebie jako „prawicowego postępowca”, a nie po prostu „postępowca”, pośrednio zgadza się, że „postęp społeczny” jest kwestią perspektywy. Twierdzi, że jego prawicowy „postępowiec” jest lepszy od lewicowego „postępowca” woke’a.
Jest to wspólne dla każdej udanej ideologii.
Marksiści mocno wierzyli, że stoją po „właściwej stronie historii” i że triumf socjalizmu jest nieunikniony. Kapitalistyczny Zachód po prostu opóźniał osiągnięcie przesądzonej konieczności. Nikita Chruszczow przyjął za wiarę, że pewnego dnia Stany Zjednoczone znajdą się pod czerwoną flagą.[3]
Jednak w 1989 r. ta milenijna wizja całkowicie się rozpadła, gdy nacje świata socjalistycznego zbuntowały się. Pomimo początkowych nadziei trockistów i eurokomunistów, buntownicy, z których wielu należało do klasy robotniczej, nie pragnęli po prostu zastąpienia autorytarnego socjalizmu socjalizmem demokratycznym. W istocie żądali czegoś, co w światopoglądzie marksistowskim byłoby po prostu niewyobrażalne: powrotu do kapitalizmu.
Od tego czasu marksistowski światopogląd nigdy nie odzyskał takiej wiarygodności, jaką miał kiedyś.
Jednakże, podczas gdy dla marksisty-leninisty rewolucje 1989 r. stanowiły ogromny krok wstecz, dla liberała stanowiły ogromny krok naprzód.
Historyzm i teleologia liberalizmu wywodzą się z XIX-wiecznej historiografii wigów, ale zyskały nowe życie po drugiej wojnie światowej i podczas Ruchu Praw Obywatelskich, wraz ze słynnym cytatem Martina L. Kinga: „Łuk wszechświata moralnego jest długi, ale kieruje się ku sprawiedliwości”.[4] Ten dyskurs o „właściwej stronie historii” został jeszcze bardziej rozzuchwalony w 1989 r., kiedy Francis Fukuyama ogłosił „koniec historii” właśnie wtedy, gdy marksiści zobaczyli upadek ich światopoglądu.
Tak więc, jeśli chodzi o społeczeństwo, „postęp” jest zawsze w punkcie widzenia obserwatora. Jednakże każdy odnoszący sukcesy ruch polityczny miał odrębną wizję tego, co oznacza „postęp”. Pod wieloma względami to właśnie odróżnia ideologię pozytywną od ideologii wyłącznie reaktywnej; postępową wizję przyszłości.
„Konserwatyzm” z definicji jest skazany na porażkę, gdyż jest zorientowany na status quo i jak mówił starożytny grecki filozof Heraklit: „Jedyną stałą jest zmiana”.[5]
Chociaż Edmund Burke rzeczywiście dokonał kilku cennych spostrzeżeń na temat niebezpieczeństwa, jakie niosą ze sobą abstrakcyjne deklaracje „praw”, krytykując „Deklarację praw człowieka i obywatela” rewolucji francuskiej, rdzeniem „Rozważań o rewolucji we Francji” Burke’a była tradycja .
Jednak tradycje Anglii, które tak cenił, jak Chwalebna Rewolucja z 1688 r., były po prostu wytworem XVII-wiecznych liberałów. Burke po prostu chciał utrzymać wcześniejszą tradycję liberalizmu, ale tradycje te nie wzięły się z powietrza; w dużej mierze powstały sto lat wcześniej, czego we Francji nie było. Jest zatem prekursorem „liberała ograniczającego prędkość”, przyjmującym liberalizm z przeszłości za oczywistość i twierdzącym, że jego najnowsza forma idzie za daleko lub przynajmniej należy go spowolnić, a konserwatyzm obecnie odgrywa rolę takiego „hamulca”.
Konserwatyści przegrali każdą bitwę kulturową, ponieważ nigdy nie przedstawili wizji postępu alternatywnej do lewicowo-liberalnej. Chcieli jedynie to zatrzymać, spowolnić lub przefiltrować, akceptując fakt, że lewicowcy wyznaczają kierunek rozwoju, co Auron MacIntyre nazywa „efektem zapadki”.[6]
Zdarzały się jednak przypadki, gdy prawica wyszła poza zwykły konserwatyzm i starała się ustanowić ideologię opartą na zupełnie innych wartościach.
Powodem, dla którego liberałowie tak bardzo boją się „faszyzmu”, jest to, że w rzeczywistości odebrał on liberałom płaszcz „postępu”. Nie chciał po prostu spowolnić coraz większego pochodu liberalizmu, ale przedstawiła zupełnie inny światopogląd i zestaw wartości, które były zarówno przeciwne liberalizmowi, jak i zorientowane na przyszłość.
Nawet Talibowie, jakkolwiek prymitywni i zacofani mogą się wydawać, nie są jedynie „konserwatystami”. Mają odmienny pogląd na „postęp”, który polega na kształtowaniu Afganistanu na obraz ich Boga.
Nie trzeba lubić żadnej z tych ideologii, aby zrozumieć, że wszczepiają one znacznie więcej strachu w serca wokeistów niż tylko „konserwatysta”, który stara się zachować status quo, nie zdając sobie sprawy, że tak naprawdę to wokeiści kontrolują status quo, a konserwatysta jedynie jest ich reprodukcją sprzed dekady.
A co w ogóle teraz „konserwujemy”?
Od lat 60. lewica woke burzyła tradycyjne zachodnie społeczeństwo, z którego nie pozostało praktycznie nic istotnego. Instytucje, które kiedyś czciliśmy, zostały całkowicie skorumpowane przez wokeizm, obowiązkowo wywieszające tęczową flagę z szacunku dla status quo, zupełnie jak w „warzywniaku” Vaclava Havla.[7] Status quo należy do wokeistów i to oni chcą „zachować” swoją władzę. Są zatem konserwatystami.
Ale nie jest to jedyny raz w historii, kiedy lewica polityczna reprezentowała elitarną strukturę władzy i zachowanie status quo. Podczas otwierania się Chin pod rządami Deng Xiaopinga ta dynamika była również obecna, choć dotyczyła raczej gospodarki niż kultury. „Konserwatyści” to ci, którzy opowiadali się za utrzymaniem socjalizmu państwowego, natomiast „reformatorzy” to ci, którzy opowiadali się za reformami rynkowymi.
Nie powinniśmy też być „reakcjonistami”, którzy po prostu żądają przywrócenia status quo ante. Historia nigdy się dokładnie nie powtarza i nie da się całkowicie przywrócić starego porządku.
Przykład historyczny: pomimo porażki Napoleona i Restauracji Burbonów w 1815 r., Burbonowie i ich reakcyjni zwolennicy, legitymiści, nigdy nie byli w stanie całkowicie odwrócić skutków rewolucji francuskiej.[8] Kiedy Karol X posunął się za daleko, zachwiał kruchą równowagą, jaką ustanowił jego starszy brat Ludwik XVIII i został obalony.
Trzymając się dogmatycznie wyidealizowanej wersji przeszłości, reakcjoniści z początku XIX wieku, uosabiani przez grupy takie jak legitymiści, porzucili pogoń za postępem, co doprowadziło do tego, że zamiast tego zajęli się nim liberalni nacjonaliści i socjaliści.
„Progresywizm” to po prostu styl semantyczny i estetyczny, definiowany przez zwycięzców. Chociaż postęp technologiczny można obiektywnie zmierzyć, postępu społecznego nie można.
Choć w poprzednim artykule wspomniałem, że romantyczny ruch artystyczny, który dominował w XIX wieku w klasie średniej, miał tematykę reakcyjną, to jednak reprezentował on coś „nowego”.[9] Daleko oderwał się od reakcjonizmu w rodzaju legitymistów, opierając się w mniejszym stopniu na chrześcijaństwie, a bardziej na rekonstrukcji duchowej i pogańskiej. Ponadto, pomimo swojej reakcyjnej estetyki, ostatecznie został wykorzystany jako nośnik „postępowej” ideologii nacjonalizmu, oferując bardziej narodową nostalgię i mit niż faktyczną chęć powrotu do średniowiecza.[10]
Ruch romantyczny, pomimo swego romantycznego przywiązania do „Ery Bohaterów”, nie mógł zatrzymać postępu społecznego i niekoniecznie miał taki zamiar. Jednak jego związek z nacjonalizmem wpłynie na rozwój faszyzmu, kolejnej „postępowej” ideologii.
Anglofuturyzm, inspirowany pewnymi elementami wizji romantycznej, zwłaszcza przedstawieniem ideału, nie szuka w przeszłości źródeł swoich ideałów, ale w przyszłości, co jest formą estetyki znaną jako romantyzm technologiczny. Uznając nieuchronność postępu, stara się go przejąć, w opozycji do wokeizmu.
Jak zauważa N.S Lyons w swoim eseju o prawicowym progresywizmie, najbardziej zasadnicza różnica między lewicą a prawicą polega na tym, że lewica wierzy w równość (choć obłudnie), a prawica wierzy w (sformalizowaną) hierarchię.[11]
Anglofuturyzm ma wiele podobieństw do „prawicowego progresywizmu”, jednak nie użyłby takiego opisu. Mimo, że znajduje się pod parasolem „dysydenckiej prawicy” i jest wyznacznikiem jej miejsca w obecnym, kulturowo skrajnie lewicowym, oknie Overtona, uważa się za centrum polityczne i aspiruje do tego, aby być tak postrzeganym.
To podejście jest nieco podobne do rozsądnego centryzmu, wymyślonego przez Academic Agent, ale ma pewne różnice.
Jak podkreśla Ubersoy, krytykując jego termin, pomimo sprzeciwu wobec populizmu, etykieta „rozsądnego centrysty” ironicznie skłania się ku niemu.[12] Twierdzi, że odwołuje się do nieco wyimaginowanego „centrum”, aby podkreślić status społeczny, dzięki czemu większość ludzi poprze twój program. Jednakże, chociaż zaprezentowanie się jest ważne, może zaprowadzić cię tylko tak daleko, ponieważ nasze przekonania są daleko od prawicowego brytyjskiego społeczeństwa, a treść naszych poglądów będzie wyraźnie o tym świadczyła, niezależnie od tego, jak siebie nazywamy.
Nie wierzę, ani szczególnie mnie to nie obchodzi, czy społeczeństwo zgadza się z nami, czy nie, jak historia często pokazuje, że społeczeństwo jest indoktrynowane, aby wierzyć w to, co uważa się za „wysoki status”. Podobnie jak poprzednia kontrkultura woke, powinniśmy uważać się za „postępowców” i bardziej oświeconych niż masy, którym wyprano mózgi, dając sobie legitymację do narzucania naszej ideologii wbrew ich pierwotnej woli.
Pranie mózgu przez elity było motywem niejednokrotnie powtarzającym się w historii. Chociaż istnieje „opóźnienie”, w wyniku którego elity przyjmą nową ideologię, zanim dotrze ona do mas, wciąż zwiększa swój zasięg jeśli nie zostanie zatrzymana.
To właśnie można było zobaczyć, gdy Rzym odwrócił się od pogaństwa na rzecz chrześcijaństwa, kiedy Persja przeszła na islam z zaratusztrianizmu i kiedy Anglia odwróciła się od katolicyzmu.
Ten proces definiował także istnienie ruchu Moral Maojority, w którym elita Ameryki była zdecydowanie liberalna w latach sześćdziesiątych XX wieku, ale ludzie byli nadal społecznie konserwatywni aż do przełomu wieków.[13]
Jednak z powodu złego przywództwa i infiltracji neokonserwatystów do GOP szansa ta została zmarnowana. Elity były w stanie zindoktrynować większość Amerykanów, tak że „Cicha Większość”, choć kiedyś istniała, niestety do 2010 roku już wyparowała.
Uznanie realiów opinii publicznej nie musi być czarną pigułką. Książka Darela E. Paula „From Tolerance to Equality: How Elite Brought America to Same-Sex Marriage” pokazuje, że obecna opinia publiczna jest nieistotna i że wszystkie ruchy „postępowe” nie tyle podążają za nastrojami społecznymi, co je tworzą. Tak jak to zrobili wokeiści, jeśli naprawdę tego chcemy, możemy zrobić to samo.
W przeciwieństwie do „rozważnego centryzmu”, który odwołuje się do wyimaginowanego centrum i do konserwatywnej „intuicji” ludzi w średnim wieku, którzy nie chcą „zachwiać łódką”, anglofuturyzm byłby ruchem młodych i potępiłby „rozważnych”. W każdym pokoleniu młodzi pragnęli zmian, chcąc wyróżnić się na tle pokolenia swoich rodziców.
Być „postępowym” to uczucie młodego człowieka. Ponieważ to młodzi kontrolują przyszłość, należy skierować nasze wysiłki na apelowanie do młodych ludzi, a nie do wyborców w średnim wieku, którzy mają udziały w systemie i mają szansę na stracenie czegoś.
Anglofuturyzm pragnie bardziej zhierarchizowanego społeczeństwa, niż twierdzi obecny woke (choć w praktyce nie dzieje się tak dlatego, że jego egalitarne ideały są niemożliwe do zrealizowania, jest więc po prostu nieuczciwy). Lecz nie jest to absolutyzm ani neofeudalizm. Nie chce przywracać kwalifikacji majątkowych do głosowania (sprzeciwia się powszechnemu głosowaniu, ale nadal opowiada się za głosowaniem większościowym), ani nie chce odbierać prawa wyborczego kobietom.
W XIX wieku anglofuturyzm byłby lewicową ideologią postępową i patrząc zarówno na historię, jak i obecną populację świata, prawdopodobnie plasuje się przynajmniej gdzieś pośrodku spektrum politycznego.
Ponieważ jednak w kwestiach kulturowych obecne okno Overtona przesunęło się tak bardzo w lewo, dziś można je uznać za skrajnie prawicowe.
Przypomina to sposób, w jaki Vaclav Havel był uważany za „skrajnie prawicowego” za bycie lewicowym liberałem w komunistycznej Czechosłowacji, ale nie oznaczało to, że był człowiekiem prawicy w jakimkolwiek prawdziwym tego słowa znaczeniu.
Uważa, esej N.S. Lyonsa za pouczający i interesujący, ale nie zgadzam się z niektórymi jego wnioskami, zwłaszcza z jego ostatecznym odrzuceniem progresywizmu. Konkluzja jest taka, że „konserwatyzm” to projekt całkowicie nieudany. Wokeiści wygrali, ponieważ twierdzili, że stoją po stronie „postępu”, a my możemy zwyciężyć tylko wtedy, gdy przedstawimy alternatywny pogląd na postęp. Jeśli całkowicie odrzucimy dążenie do postępu, po prostu stracimy przyszłość.
Nie musi to być ślepy i bezkrytyczny „technooptymizm” Marca Andreessena.[14] Zamiast tego może to być bardziej zrównoważona, skupiona na człowieku wizja, która docenia działania takie jak eksploracja kosmosu, a jednocześnie promuje rozkwitanie człowieka i postrzega „postęp” jako osiągnięcia tego rozkwitu.
Nie uważam, że powinniśmy wracać do wiary w przesądy religijne i faktycznie wierzę przynajmniej w naukowe i świeckie elementy oświecenia, chociaż odrzucam jego nacisk na równość i ekspresyjny indywidualizm.[15]
Charles Haywood twierdzi, że oświecenie nie obejmuje rewolucji naukowej,[16] a jego prawicowa ideologia futurystyczna fundacjonalizmu głosi, że jest zorientowana naukowo, jednocześnie całkowicie odrzucając oświecenie.[17] Haywood definiuje oświecenie jako wiarę w równość i wyzwolenie z niedobrowolnych więzów.
Jednak nawet jeśli zignorujemy debatę na temat tego, czy empiryzm i materializm były cechą oświecenia, czy też poprzedzającą ją „rewolucję naukową” można całkowicie oddzielić od myślenia oświeceniowego, Haywood jest także chrześcijaninem i pragnie społeczeństwa zbudowanego wokół chrześcijańskiej moralności, czego oczywiście nie uważam za wykonalne ani pożądane będąc agnostykiem.
Oświecenie składało się z dwóch nurtów: tradycji empirycznej, konstytucjonalistycznej uosabianej przez ludzi takich jak Monteskiusz, David Hume i John Adams oraz tradycji radykalnie liberalnej Jean-Jacques’a Rousseau, Immanuela Kanta i Thomasa Jeffersona. Chociaż występują pewne podobieństwa między nimi, uważam, że te dwa nurty są na tyle odmienne, że wymagają rozróżnienia.[18]
Anglofuturyzm obejmowałby pierwszych myślicieli, jednocześnie zdecydowanie odrzucając tych drugich. Obejmuje empiryczne i laickie elementy Oświecenia, odrzucając jednocześnie wiarę w równość ludzi, uniwersalizm i utopizm - obecne zarówno w amerykańskiej Deklaracji Niepodległości, jak i francuskiej Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela.
Można również argumentować, podobnie jak zrobił to Ubersoy, że kultura woke stanowi „regresję” polegającą na odejściu od podkreślania empirycznego zrozumienia naukowego i jakości ludzkich genów. Prawdą jest, że wiara w równość i indywidualizm wchłonęła i wyparła wiarę w empiryzm oraz metodę naukową. Innymi słowy utopijna, radykalna tradycja oświeceniowa zniszczyła racjonalistyczną tradycję empiryczną i postawiła się za najwyższą. Prawdziwa forma progresywizmu obejmowałaby innowacje technologiczne i eksplorację kosmosu, jedyną formę postępu, którą można obiektywnie zmierzyć.
Ostatecznie nie wierzę w żaden obiektywny pogląd na „postęp społeczny”, w przeciwieństwie do postępu technologicznego, ponieważ, jak widzieliśmy, jest on wysoce subiektywny i zależny ideologicznie. Jednakże w sferze metapolityki korzystne jest opisywanie siebie jako „postępowców”, a swoich przeciwników jako „konserwatystów”.
Bycie postępowym nie oznacza burzenia śladów przeszłości, ale po prostu zrozumienie, że odnoszące sukcesy społeczeństwo musi być zorientowane na osiągnięcia i przyszłość.
Dobra forma progresywizmu chroni stare budynki i środowisko, a nie je niszczy. Ale tworzy także nową formę architektury i estetyki, która zdefiniuje naszą nową erę, z pewnością inspirowaną przeszłością, ale nie przez nią uwięzioną.
Architektura art deco jest doskonałym przykładem futuryzmu inspirowanego przeszłością, czerpiącego z tego, co najlepsze w tradycyjnej architekturze zachodniej, lecz również nadającego jej wyraźny modernistyczny charakter.
Nie trzeba też skupiać się na innowacjach technologicznych jako na dobru samym w sobie, jak twierdzi Marc Andreessen. Pozytywna odmiana progresywizmu wierzyłaby, że technologia może być środkiem ulepszenia ludzkości, jednak w tym celu należy ją prawidłowo używać.
Jeśli technologia wpadnie w niepowołane ręce, może ułatwić tyranię. Technologia masowej inwigilacji wykorzystywana przez reżim woke to przerażająca perspektywa, jak widzieliśmy podczas lockdown’ów związanych z Covid-19.
Zamiast tego musimy stworzyć ekosystem technologiczny, który osłabi wpływ państwa na nasze życie osobiste, co jest możliwe dzięki technologiom takim jak kryptowaluty, sieci P2P i oprogramowanie otwarte (open source). Musimy zmienić zorientowanie naszej technologii, aby zapobiec ponownemu wystąpieniu tego, w co Internet zamienił się w poprzedniej dekadzie – piekła cenzury inwigilacji.
Osoby zaznajomione z filozofią polityczną mogą pomyśleć, że ta anglofuturystyczna wizja postępu, o której wspomniałem, ma podobieństwa z faszyzmem.
I tak, ma podobieństwa. Podziwia alternatywną koncepcję postępu i nowoczesności, którą rozwinęły ruchy faszystowskie, zwłaszcza włoski faszyzm w jego wczesnych latach, a także nacisk na odrodzenie narodowe.
Forma alternatywnego progresywizmu, jaką zapewnił faszyzm, przewyższa zarówno „konserwatyzm”, który po prostu pragnie albo zachować status quo, albo przynajmniej spowolnić/filtrować zmiany społeczne (nieuchronnie zawsze zmierzające w kierunku liberalnym), jak i „reakcjonizm”, składający się z ultratradsów i chrześcijańskich fundamentalistów, którzy pragną powrotu do prymitywnych przesądów z przeszłości. Istnieją jednak zasadnicze różnice.
Anglofuturyzm nie kładzie nacisku na militaryzm (tak jak faszyzm), odrzucając nacjonalistyczny ekspansjonizm i imperializm na rzecz eksploracji kosmosu. Choć jest patriotyczny, nie wierzy w istnienie brytyjskiego nacjonalizmu kosztem innych narodów, tak jak lojalność wobec własnej rodziny nie musi być spełniana kosztem innych rodzin. Nigdzie nie można znaleźć także elementów skrajnego rasizmu i antysemityzmu (pochodzących z nazizmu).
Jest również wyraźnie antytotalitarny, postrzegając obecną liberalną demokrację jako totalitarną w praktyce pomimo jej roszczeń do bycia demokratyczną, a tęczową flagę za symbol opresji. W przeciwieństwie do faszystowskich tendencji centralizacyjnych, anglofuturyzm opowiada się za zasadą pomocniczości (subsydiarności)[19] i decentralizacją.
Anglofuturyzm opiera się na autentycznej wierze w praworządność, która skłania ją do wspierania formalizmu Curtisa Yarvina, czyli przekonania, że prawa stanowione powinny jak najściślej odpowiadać rzeczywistej naturze władzy.[20]
Państwo nie powinno być absolutystyczne, ale powinno szczerze mówić o swojej hierarchicznej naturze, zamiast przedstawiać się jako egalitarne i „demokratyczne”, maskując jednocześnie prawdziwą naturę władzy (tj. deep state, media, system edukacji). Różni się to całkowicie od doraźnego charakteru faszyzmu, który został zbudowany na charyzmatycznej władzy, totalitarnej demokracji i państwie jednopartyjnym. Nasz system nie będzie absolutystyczny, miałby mechanizmy odpowiedzialności, ale te uznawałyby realia władzy, zatem byłyby bardziej skuteczne.
Niektórzy mogą nazwać to świecką, zorientowaną na futuryzm, anglosaską wersją francuskiego integralnego nacjonalizmu i Action Française, w której anglofuturyzm podziwia empiryczne uzasadnienie ideologii dla monarchii. Mam nadzieję, że pewnego dnia napiszę artykuł na temat twórczości Charlesa Maurrasa, absolutnie niedocenianej postaci, która ma wiele podobieństw do współczesnego ruchu neoreakcyjnego i której wizja polityczna ma dziś wiele do zaoferowania światu.
Anglofuturyzm podtrzymuje znaczenie pozytywnej wizji zorientowanej na przyszłość, która nie jest konserwatywna czy reakcyjna, ale jest czymś wyraźnie nowym. Coś, co oddaje zasadniczego ducha, który definiował Wielką Brytanię w jej złotym wieku, jednak nie ma na celu całkowitego przywrócenia przeszłości ani jej wartości. Syntezuje tradycyjne brytyjskie wartości i alternatywną, anty-woke'ową koncepcję nowoczesności.
Nazywanie siebie konserwatystą oznacza nazywanie siebie nijakim, przestarzałym i obrońcą status quo, którego w 2024 r. niewielu będzie warto bronić. Nazywanie siebie reakcjonistą oznacza bycie urażonym nieudacznikiem, który w praktyce nie jest w stanie zrobić nic innego, jak tylko „pogodzić się i wrzeć”.
Zwycięski ruch zawsze opisuje siebie jako postępowy; znaczenie tego „postępu” w sferze społecznej jest wysoce subiektywne, ale zawsze ono istnieje i zawsze pragnie zmierzać w jego stronę poprzez zmianę status quo.
Link do oryginału: https://anglofuturistmag.substack.com/p/anglofuturism-is-not-conservative
[1] https://www.youtube.com/watch?v=uRpQ6NEAwUs
[2] Tutaj autor popełnił błąd rzeczowy, ponieważ Ubersoy uznaje występowanie zjawiska regresu. Jego odpowiedź na krytykę można znaleźć w sekcji komentarzy pod oryginałem.
[3] https://en.wikipedia.org/wiki/We_will_bury_you
[4] https://obamawhitehouse.archives.gov/blog/2011/10/21/arc-moral-universe-long-it-bends-toward-justice
[5] https://www.azquotes.com/quote/521450
[6] https://www.theblaze.com/columns/opinion/macintyre-how-the-neocon-cycle-inevitably-moves-conservatism-to-the-left
[7] https://en.wikipedia.org/wiki/The_Power_of_the_Powerless#Havel's_greengrocer
[8] https://en.wikipedia.org/wiki/Legitimists#Bourbon_Restoration_(1814%E2%80%931830)
[9] https://fnl.org.pl/john-arcto-anglofuturyzm-cz-1---jak-anglofuturyzm-moze-stac-sie-ruchem
[10] https://en.wikipedia.org/wiki/Romantic_nationalism
[11] https://theupheaval.substack.com/p/the-rise-of-the-right-wing-progressives
[12] https://www.youtube.com/watch?v=-VT9lhTmIAc
[13] https://news.gallup.com/poll/350486/record-high-support-same-sex-marriage.aspx
[14] https://a16z.com/the-techno-optimist-manifesto/
[15] https://www.heritage.org/civil-society/report/how-expressive-individualism-threatens-civil-society
[16] https://theworthyhouse.com/2018/02/16/book-review-enlightenment-now-the-case-for-reason-science-humanism-and-progress-steven-pinker/
[17] https://theworthyhouse.com/2021/06/17/the-foundationalist-manifesto-the-politics-of-future-past/
[18] https://en.wikipedia.org/wiki/Age_of_Enlightenment#Topics
[19] https://pl.wikipedia.org/wiki/Zasada_pomocniczo%C5%9Bci
[20] https://www.unqualified-reservations.org/2007/04/formalist-manifesto-originally-posted/
Znajdziesz nas tutaj!