Tybet dla przeważającej części polskich czytelników jawi się jako miejsce nieznane i egzotyczne, z którego pochodzą mnisi praktykujący swoistą magię, ezoteryzm. Innym częstym skojarzeniem związanym z tym krajem jest postać jego przywódcy, Dalajlamy XIV (Tenzina Gjaco), który również jest dostojnikiem religijnym.
Osoba posiadająca nieco większą wiedzę będzie się domyślać, że nielicznie zamieszkana wyżyna tybetańska od połowy XX wieku znajduje się pod administracją Chińskiej Republiki Ludowej, a lokalna kultura jest systematycznie rugowana. Skoro sytuacja przedstawia się następująco, to prawdopodobnie kraj ten nie miał i nigdy nie będzie miał większego znaczenia, a resztki jego pierwotnej tożsamości z pewnością zostaną wchłonięte przez chińskiego smoka jeszcze w naszym stuleciu.
W dużej części powyższe twierdzenia opierają się na utartych na Zachodzie stereotypach, które akurat zazwyczaj są prawdą. Wynikają również z wzajemnego położenia geograficznego jak i niewielkiego zainteresowania niemającym żadnego znaczenia dla Europejczyka czy Amerykanina krajem i jego kulturą.
Przez to polski czy zachodni czytelnik nie będzie wiedział, że na ziemiach Tybetu rozwijała się zaawansowana (choć niestety przez upływ czasu niemal nieudokumentowana) piśmienna cywilizacja[1], że przez pierwszych kilka stuleci swego właściwego już istnienia Tybet był rozległym imperium, sięgającym od dzisiejszych ziem afgańskich na zachodzie po krańce Syczuanu na wschodzie, bronione przez niezwykle skuteczną, mobilną armię. Poza zakresem wiedzy czytelnika będzie również do dziś widoczny, w Bhutanie czy Mongolii, wpływ kultury tybetańskiej na kraje regionu (chociaż na Zachodzie oczywiście zauważamy pojawianie się, nieco wypranej ze swego właściwego znaczenia, estetyki buddyzmu tybetańskiego).
Czytelnik nie będzie również wiedział o wyzwaniach, przez które Tybetańczycy musieli przejść. O podziałach etnicznych, interesowych i politycznych między nimi. O stopniowym kurczeniu się pola manewru tych, którzy nimi rządzili i kontrolowanego terytorium. Wreszcie, o braku rozwoju, doskwierającym zwykłego mieszkańca tego kraju skrajnym ubóstwie, wewnętrznych intrygach, rozbestwieniu i największej możliwej naiwności przywódców w polityce międzynarodowej – prawdopodobnie głównych przyczynach upadku Tybetu. Jednak w niniejszym tekście nie da się tego wszystkiego dokładnie omówić. Pominę więc większą część wczesnej historii Tybetu czy wątek silnego, prochińskiego stronnictwa w postaci Panczenlamów.
Czy opisana historia może nas czegoś nauczyć? Czy da się ją w jakimś stopniu odnieść do naszych dziejów? Czy jej tragicznego końca można było jakkolwiek uniknąć? Również na te pytania spróbuję odpowiedzieć w niniejszym artykule.
Aby zrozumieć proces adaptacji buddyzmu do życia mieszkańców wyżyny tybetańskiej, należy prześledzić jej wcześniejszą ewolucję i doktryny, w szczególności te, które miały pewne znaczenie polityczne.
W IV w. p. n. e. rozeszły się drogi zwierzchników pierwotnego buddyzmu. Podzielili się na dwa główne nurty: hinajanę (mały wóz) i mahajanę (wielki wóz). Głównym punktem sporu była droga do oświecenia: nurt hinajana, idąc w ślad pierwotnej doktryny, twierdził, że za osiągnięcie stanu nirwany może być odpowiedzialna tylko jednostka. W przeciwieństwie do tej wizji, wyznawcy mahajany w tym względzie kładli nacisk na rolę sanghi (wspólnoty buddyjskiej) oraz boddhisattwów (istot poświęcających możliwość osiągniecia przez siebie stanu nirwany na rzecz oświecenia jak największej ilości reszty żyjących).
Boddhisattwami stawali się niejednokrotnie potężni władcy, co miało budzić szacunek ludu i kapłanów wobec nich, co było potężnym narzędziem w kwestii legitymizacji władzy.
Buddyzm, który dotarł do Tybetu, jest jeszcze inną wariancją mahajany. Wadźrajanę pochodzącą z północnych Indii charakteryzuje przyjęcie praktyk ezoterycznych i nadanie pojęciu wyzwolenia pozytywnych konotacji do takiego stopnia, że uznano je za źródło silnej, cielesnej przyjemności, czego żaden ortodoksyjny buddysta nigdy by nie powiedział.
Buddyzm w Tybecie początkowo jednak musiał konkurować z rodzimą wiarą zwaną bon. Obecnie na jej temat posiadamy szczątkowe informacje. Wiadomo tyle, że istotną rolę dla niej pełniła ezoteryka, kult władców i wojowniczości. Konflikt między obiema religiami, który trwał dwa stulecia, doprowadził ostatecznie w 843r. do upadku imperium tybetańskiego. Skłóceni pod względem wiary członkowie rządzącej dynastii Jarlung skłaniali się do bratobójstwa.
Niemniej, ezoteryzm zanikającego bonu złączył się z ezoteryzmem wadźrajany, prowadząc do powstania tradycji dzogczen. Ten synkretyzm zupełnie stracił jednak pierwotną treść.
Po upadku imperium przez następne kilka stuleci powstawały kolejne buddyjskie klasztory, rozwijała się rodzima myśl teologiczna. W pierwszej połowie XIII wieku Mongołowie zbudowali wszechpotężne imperium dominujące nad całą Azją, co nie mogło ominąć uwagi rządzących Tybetem. Przedstawiciel jednej ze szkół buddyjskich, Sakja Pandita, chcąc uniknąć najazdu z ich strony, w 1247r. dotarł do Goden-Chana – wnuka Czyngis-Chana, sprawującego władzę nad północnymi Chinami. Ich spotkanie, w którym przybyły dostojnik uznał chana jako jednego z boddhisattwów, dało początek najważniejszej koncepcji politycznej w historii Tybetu, zwanej czöjon.
Tłumaczy się ją jako relacja patron-kapłan, gdzie patronem było zewnętrzne imperium, w tym przypadku Mongolia, a kapłanem Tybet, czy bardziej precyzyjnie mówiąc jego najważniejszy przedstawiciel duchowy. Rolą patrona była protekcja militarna i w polityce zagranicznej nad kapłanem, a ten musiał natomiast szerzyć dharmę w imperium i oferować pomoc w jego administrowaniu. Dzięki temu Sakja Pandita zdołał zjednoczyć sobie całe ziemie Tybetu. Układ ten przetrwał do połowy XV stulecia, kiedy to Mongołowie wycofali się z Tybetu, a hegemonia szkoły Sakja została w wyniku spisku obalona.
W następnym stuleciu nad wyżyną tybetańską dominowali pomniejsi władcy, królowie i książęta, którzy próbowali prowadzić niezależną politykę, ale ich rola słabła na rzecz klasztorów, do których lud miał większe przywiązanie, bo przykładowo umożliwiały łatwy awans społeczny. W latach 70-tych XVI wieku próbowano odnowić więź czöjon, gdzie tym razem stronami były szkoła Gelug i ojraccy Mongołowie. Rządzący nimi Altan-Chan potrzebował buddyjskiej legitymizacji swojej władzy, by móc wzmocnić pozycję w konkurencji z innymi klanami, a przywódca szkoły Gelug, Sonam Gjaco, w zamian za nią otrzymał tytuł Dalajlamy – co oznacza tytuł „lamy (nauczyciela) o mądrości wielkiej jak ocean”. Stąd wzięła się cała linia Dalajlamów, którzy byli (i są) reinkarnacjami swoich poprzednich wcieleń.
Władza Mongołów jednak osłabła na rzecz Mandżurów, którzy z północno-wschodniego kierunku podbili Chiny Mingów i w 1644r. ich dynastia rządząca utworzyła nowe cesarstwo.
Odnowiona w XVII wieku więź patron-kapłan, tym razem z cesarzami z Qingów, przypominała coraz bardziej relację wasalistyczną. Z Pekinu zaczęto wysyłać tzw. ambanów – urzędników, których rola, zależnie od siły władzy centralnej czy też jej zainteresowania Tybetem, wahała się od zwykłych ambasadorów po gubernatorów pełniących faktyczną władzę nad wyżyną. Szczyt panowania Qingów nad Lhasą nastąpił w latach 90-tych XVIII wieku, kiedy to podczas wojny nepalsko-tybetańskiej wojska chińskie zostały przez Dalajlamę VIII wezwane na pomoc. W zamian za zwycięstwo nad Nepalem Chińczycy mogli bezkarnie grabić tybetańskich chłopów, a Kaszag (czyli rząd tybetański) musiał się jeszcze bardziej przed nimi ukorzyć. Dalajlama, przy okazji audiencji u cesarza, bił głową o posadzkę, aby oddać cześć Synowi Niebios, co zdecydowanie upokarzało jego osobę. Dwór pekiński zdołał wprowadzić ustawę zakazującą wstępu dla cudzoziemców na terenie całego cesarstwa – również Tybetu, co jeszcze bardziej pogłębiło więź ze wschodem i pogrążało izolację tego kraju.
Sytuacja zaczęła się zmieniać po wojnach opiumowych, kiedy to władza cesarska została upokorzona, a jednocześnie przedstawiciele Zjednoczonego Królestwa zaczęli interesować się kontaktami z Lhasą. Początkowo, typowo dla siebie, Tybetańczycy próbowali zbywać dyplomatyczne meldunki płynące z Londynu, a właściwie z Delhi (które było stolicą Brytyjskiego Cesarstwa Indyjskiego), lecz zmieniło się to w 1904 roku. Wtedy to gen. Francis Younghusband wykonał polecenie przeprowadzenia ekspedycji pod wojskową ochroną do Lhasy. Jej dotarcie, bez zorganizowanego oporu ze strony przeciwnej, w końcu wymusiło na lokalnych elitach zajęcie stanowiska wobec żądań Londynu, przede wszystkim tych handlowych. W obecności ambana zawarto ugodę, zwaną konwencją lhaską, która ustanowiła na terenie całej wyżyny sieć punktów handlowych, a nawet dawała Tybetowi teoretyczną niezależność, aby zabezpieczyć przed interwencją Pekinu powstanie tychże placówek. Choć po kilku latach z tego ostatniego postulatu się wycofano, to obrót między tybetańskich kupców z brytyjskimi Indiami osiągnął poziom nawet kilkakrotności obrotu z Chinami.
W tym czasie po raz pierwszy Chińczycy zaczęli myśleć o Tybecie w sposób integralny, tj. jako region Jednych Chin. Wynikało to z wcześniej doświadczonych upokorzeń i próby ratowania przynajmniej pozostałości rozpadającego się cesarstwa. Aby uchronić jakiekolwiek posiadłości, należało działać szybko; dlatego gdy Dalajlama XIII (Thubten Gjaco), który przejął władzę w 1895, wysłał pisma do zagranicznych dyplomatów informujące o dokonywanych przez chińskie wojsko grabieżach i ogólnym bezprawiu ze strony Pekinu, wysłano do Lhasy dodatkowe oddziały, aby skutecznie go aresztować. Jednak mozolne tempo ich marszu dało mu czas, by zbiec do Indii.
Nowy władca cechował się dążnością do niezależności. Zwolnił urzędników, których lojalność była wątpliwa, a ambana starał się podejmować jako dyplomatę, a nie jako gubernatora. Przebywając w Indiach, które w porównaniu do jego rodzimego kraju były wielokrotnie lepiej zmodernizowane, i doświadczając nieporównanie większej swobody w brytyjskim internowaniu niż na pekińskim dworze, Dalajlama snuł plany o reformie swojego kraju na wzór hinduski.
Republikańska rewolucja Xinhai przyspieszyła rozkład państwa Qingów, a to pobudziło tybetańską arystokrację do działania. Działania wojenne rozpoczęły się już pod koniec 1911 roku i jak na prowizorycznie, szybko dozbrajaną powstańczą armię tybetańską, szły dla niej bardzo pomyślnie – choć należy wziąć poprawkę na demoralizację wielu żołnierzy chińskich, którym zalegano z żołdem i którzy z chęcią sprzedawali swoje wyposażenie. Dalajlama powrócił do kraju rok później, gdy cała sytuacja była już rozstrzygnięta, i publicznie wygłosił oświadczenie uznawane za deklarację niepodległości.
W deklaracji zawarto program reformy państwa – walkę z korupcją, zniesienie brutalnych, niehumanitarnych kar, wsparcie chłopów w postaci odroczenia im należności na rzecz państwa. W Lhasie utworzono, we współpracy z Brytyjczykami, szkołę na wzór zachodni, państwową pocztę czy rozgłośnię radiową. Po raz pierwszy wprowadzono również do obiegu papierowe banknoty. Jednak obawy reszty kleru przed zmianami przeważyły, a Dalajlama musząc balansować między stronnictwami w polityce wewnętrznej i będąc zawiedziony brakiem dalszego wsparcia dyplomatycznego ze strony Londynu, zgodził się na spowolnienie reform. Thubten Gjaco zmarł pod koniec 1933 roku.
Jego następca, Dżampel Jesze Gjalcen, który zamiast troszczyć się o kurczące się pole manewru swojego rządu, wolał zażywać doczesnych wygód. Wchodząc w rozmaite romanse z kobietami, łamał dyscyplinę klasztorną. Jego rozkazem zamordowano głównego probrytyjskiego stronnika w Tybecie, dowódcę wojsk w czasie wojny z lat 1911-1913, Dordże Lungszar Czogjela. Osiągnięcia modernizacji, takie jak szkoły czy rozgłośnia radiowa w Lhasie, zostały zaniedbane.
W międzyczasie wojna domowa w Chinach powoli się kończyła. Zdobywający w niej przewagę komuniści byli niechętni wobec idei niepodległego Tybetu, traktowali go jak prowincję swojego państwa. Idealnym pretekstem do inwazji była chęć „wyzwolenia Tybetu spod jarzma feudalizmu”. Dodatkowo, Tybetu nikt nie zamierzał bronić, bowiem po konferencji jałtańskiej zimnowojenny układ sił został definitywnie przypieczętowany, Brytyjczycy już parę lat wcześniej opuścili Indie, a państwo tybetańskie, które nie posiadało faktycznych przedstawicielstw w innych krajach i które postrzegano jako niemające żadnego potencjału, nie było traktowane poważnie.
Tybetańska piechota miała przestarzałe uzbrojenie, zmobilizowano ją tylko częściowo – 8 tysięcy żołnierzy, rozciągniętych na co najmniej kilkusetkilometrowym froncie, musiało się przeciwstawić trzem grupom uderzeniowym Armii Ludowo-Wyzwoleńczej, liczącym łącznie 40 tys. Należy Tybetańczykom jednak przyznać wytrwałość, bo mimo zdecydowanej przewagi wroga, udało im się oprzeć aż półtora roku, od końca 1949 do połowy 1951r.
Przez następne kilka lat państwo tybetańskie erodowało, rodzime instytucje zastępowała komunistyczna biurokracja. Kilkunastoletni wówczas Dalajlama XIV, Tenzin Gjaco, nie miał praktycznie żadnego pola manewru, a w 1959r. otrzymanie od chińskiego oficjela zaproszenia na przedstawienie teatralne (przy którym wymagano przybycia bez straży) odebrano jako chęć uprowadzenia tybetańskiego przywódcy. W związku z tym lud Lhasy się wzburzył, co wywołało krótką rebelię, a Dalajlama wraz z Kaszagiem zostali zmuszeni do ucieczki do Indii.
Czy możemy zauważyć jakieś podobieństwa między upadkiem Rzeczpospolitej a upadkiem Tybetu? Oczywiście, występują tu duże rozbieżności, jak era, w której te wydarzenia nastąpiły, potencjał ludnościowy czy gospodarczy obu państw, położenie na mapie. Oba procesy łączy jednak czynnik najistotniejszy – brak świadomości, wyobraźni rządzących wówczas elit.
Ten brak świadomości wynikał z patologicznego wręcz przywiązania do jednego modelu ustrojowego, na krótszą metę korzystnego dla klasy rządzącej, na dłuższą jednak stającego się zabójczym dla funkcjonowania państwa. Istniejący porządek nie dawał możliwości zjednoczenia narodowego, nawet w XX wieku w Tybecie wciąż istniały rozbieżności między ludami koczowniczymi; niejednokrotnie dla swoich interesów sprzeciwiały się one rządowi w Lhasie. Temu wszystkiemu legitymizację dawał silny konserwatyzm religijny, który piętnował nowoczesne, płynące z Zachodu idee, bowiem godziły w zastany porządek.
Narody, aby miały rację bytu, muszą wyzwolić się same dzięki swojej samoświadomości. Nie mogą opierać się na sile z zewnątrz, przy czym muszą być krytyczne wobec siebie, szukać tych ścieżek politycznych, które zapewnią im dalsze trwanie i jak najlepszą pozycję.
Upadek Tybetu jest idealnym przykładem na to, jakie procesy polityczne by nastąpiły gdyby zbudować system oparty na wskazaniach zadeklarowanych tradycjonalistów i reakcjonistów. Brak opinii publicznej i możliwości zmiany rządzącej kadry skutkuje błądzeniem po omacku w świecie starć różnych interesów, w szczególności mając tu na myśli politykę międzynarodową. Konserwatysta oskarży współczesną, „neoliberalną” rzeczywistość o niszczenie więzów społecznych, jak jednak mogą być one zbudowane w tak zamkniętym systemie? Pod względem rozbijania jedności narodu system socjalistyczny, definiowany przez jednowładztwo i wszechobecność jednej partii i system skrajnie konserwatywno-religijny niewiele będą się różnić między sobą. W obu jednostka może mieć do ugrania władzę niczym nieograniczoną, żeby ją zdobyć dopuści się więc wszelkich metod. Będzie dążyć do siłowego pozbycia się przeciwników, a doktryna władzy proletariatu czy reprezentacja oświecenia duchowego będzie tylko służyć jako przykrywka prawdziwych intencji dyktatora lub zupełnie straci znaczenie.
S. P. Pszczółkowski
Niniejszy artykuł oparłem na mojej pracy „Znaczenie buddyjskiej ortodoksji w procesie upadku Tybetu”.
- J. Bayer, W. Dziak, Tybet. Szkice z dziejów chińsko-tybetańskich
- J. Powers, Wprowadzenie do buddyzmu tybetańskiego
- W. Smith Jr, Tibetan Nation. A History Of Tibetan Nationalism And Sino-Tibetan Relations
- Early Tibet - blog historyczny autorstwa S. van Scheika, https://earlytibet.com/
[1] Mam tu na myśli kulturę Zhang-Zhung, zob. Bayer, Dziak 2015, s. 59
Znajdziesz nas tutaj!