Sytuacja geopolityczna Polski w ostatnich trzech latach znacząco się pogorszyła z powodu bierności w polityce wschodniej przez ostatnie 30 lat. Wojna hybrydowa na wschodniej granicy i wojna na Ukrainie powodują, że bezpośrednie zagrożenie konfliktem zbrojnym w regionie jest coraz większe. Dlatego coraz więcej krajów podejmuje dyskusję na temat wprowadzenia poboru. Na ten temat dyskutuje się w Niemczech, a Chorwacja już go wprowadziła. Inne kraje Unii Europejskiej, takie jak Cypr, Grecja, Austria, Litwa, Łotwa, Estonia, Finlandia, Szwecja i Dania, posiadają obowiązkowe szkolenia lub pobór obywateli do wojska. Właściwie wszystkie kraje bezpośrednio zagrożone przez Rosję posiadają instytucję obowiązkowej służby wojskowej. W Polsce natomiast politycy tworzą pozory sprawnego działania.
PIS od wybuchu wojny na Ukrainie wprowadził ustawę o obronie ojczyzny, mającą dać MON uprawnienia do zwiększenia liczebności wojska. Jednocześnie przypadkowo pozbawiono nas obrony cywilnej. Akcja rekrutacyjna mająca zwiększyć liczebność wojska do 300 tysięcy pozostawia, mimo wielu chętnych, pytania odnośnie rezerw. Kupowany sprzęt, mający zastąpić ten oddany Ukrainie, zobaczymy dopiero za kilka lat. PO ogłosiło rozbudowę muru na granicy i wakacje z wojskiem. Te działania są daleko niewystarczające, by zapewnić gotowość polskiemu wojsku w potencjalnej wojnie, a nawet zapewnić bezpieczeństwo obywatelom.
Polska pozostaje jednym z najbardziej rozbrojonych społeczeństw w Europie, a edukacja i świadomość w zakresie bezpieczeństwa są minimalne. Sieć schronów praktycznie nie istnieje. Widzieliśmy chaos organizacyjny podczas pierwszych dni kryzysu na granicy z Białorusią. Polacy nawet w razie większej klęski żywiołowej nie będą w stanie przeprowadzić sprawnej ewakuacji z terenów zagrożonych, ponieważ wojsko przejmie zasoby paliwa i zamknie autostrady do celów przerzutu wojsk.
Jednym z możliwych rozwiązań tych problemów jest pobór, lecz w polskim środowisku liberałów jest to rozwiązanie wyjątkowo niepopularne. Jednocześnie, poza narracją negatywną, nie proponują żadnej alternatywy. Dlatego spróbuję obalić kilka najpopularniejszych argumentów przeciw poborowi, bo uważam, że te argumenty bazują na niezrozumieniu tematu obronności.
Liberalna krytyka poboru opiera się na kilku głównych argumentach:
Te zarzuty wobec poboru mają swoje racjonalne podstawy, ale trzeba je porównać do kontekstu, w którym chcemy je zastosować. Tak więc mogą one przeważyć w krajach takich jak USA, które nie są w żaden sposób zagrożone wojną, w przeciwieństwie do Polski, gdzie sprawa nie jest już tak oczywista. Jednak trzeba te argumenty analizować osobno, bo nie łączą się one zbytnio ze sobą.
Pobór a Wolność Jednostki
Pierwszy argument, mówiący, że pobór to niewolnictwo, opiera się na zasadzie prymatu wolności jednostki nad wolą innych. Dlatego wielu uważa przymusową służbę zasadniczą za niewolę. Jednak gdyby uczciwie stosować to za każdym razem, to podważa się zasadność państwa i płacenia podatków, władzę rodzica nad dziećmi oraz zasadność spłacania długów. To uniemożliwiłoby wprowadzenie nawet anarchokapitalizmu, dlatego nawet aksjomat o nieagresji, słynny NAP, stawia granicę wolności jednostki. Biorąc pod uwagę, gdzie obecnie znajduje się ta granica wolności, wprowadzenie poboru nie jest zamachem na wolność.
Ponadto, wyprowadzając ten argument, czyni się założenie sprowadzające obywatelstwo jedynie do płacenia podatków. Jest to patologiczne spłaszczenie funkcji, jakie pełni obywatelstwo w obecnym świecie. Obywatelstwo zapewnia szereg praw i przywilejów, takich jak zabezpieczenie obecnie posiadanych wolności i praw, np. prawo własności. Lecz nakłada obowiązki pozwalające te wolności zachować. Dlatego płacimy podatki, jednak sprowadzenie statusu obywatela jedynie do tego obowiązku uważam za współczesną patologię, która w niektórych przypadkach może być niewystarczające. Bo, przywołując słynne powiedzenie, "nie ma darmowych obiadów".
Drugi argument przeciwników poboru to wykazanie jego nieefektywności ekonomicznej. Mówi on, że krajowa gospodarka jest lepsza, kiedy młodzi ludzie idą do pracy zamiast do wojska. Jest to niewątpliwie słuszny argument, lecz w krajach bez egzystencjalnego zagrożenia, jakim jest aneksja przez sąsiadujące państwo. Celem poboru jest wzmocnienie armii na tyle, by przeciwstawić się wrogowi, a nie wzmacnianie ekonomii.
Ponadto ekonomiczne skutki poboru nie są katastrofalne, a minimalne, co widzimy na przykładzie bogatych krajów z istniejącą instytucją obowiązkowej służby wojskowej. Kraje takie jak Norwegia, Szwajcaria lub Korea Południowa, szczególnie ten ostatni z sąsiadem rok rocznie grożącym wojną, utrzymują tę instytucję i są ekonomicznym wzorem do naśladowania dla wielu innych państw.
Trzecim argumentem jest domniemana większa skuteczność bojowa armii ochotniczych niż poborowych. Z powodu ich lepszego wyszkolenia oraz zawodowego związania się z wojskiem, mają pewną przewagę nad ludźmi, którzy przeszli jedynie podstawowe szkolenie i kilkuletnią obowiązkową służbę. W krótkiej wojnie taka armia ma przewagę, jednak przy przedłużającym się konflikcie zbrojnym armia poborowa, dzięki już wcześniej przeszkolonym rezerwom, wygra nad armią ochotniczą bez rezerw. A nie łudźmy się, potencjalny konflikt, w którym może uczestniczyć nasze państwo, będzie wyglądał jak obecna wojna na Ukrainie, bo przeciwnikiem będzie Rosja.
Obecny konflikt na Ukrainie dobrze pokazuje, z czym będzie musiała się zmierzyć polska armia, a różne zaklęcia, które mówią, że konflikt państwa NATO z Rosją będzie się znacząco różnił, można włożyć między bajki. Ukraińskie wojsko dostaje natowski sprzęt, jest przeszkolone przez natowskich szkoleniowców oraz ma dostęp do natowskich satelitów i systemów namierzania. A mimo to wojna obecnie ugrzęzła w okopach. Rosjanie na pewno wyciągną wnioski i będą jeszcze trudniejszym przeciwnikiem.
Polska, mimo zagranicznego konfliktu trwającego już od dwóch lat, nie podjęła żadnych działań, by przygotować polskich obywateli na taką ewentualność. Obrona cywilna nie istnieje. Dlatego należy przygotować się na straszniejsze obrazki niż w pierwszych dniach wojny na Ukrainie w razie "W".
Dlatego pobór może być rozwiązaniem, które w miarę szybko dostarczy społeczeństwu ludzi przeszkolonych i rozeznanych w procedurach na wypadek konfliktu. Kwestia tego, czy pobór ma być dwuletni, roczny, czy w innej formie, to kwestia marginalna i techniczna, na czas po przeprowadzeniu debaty o słuszności tego rozwiązania, ale nadal będzie wymagała dyskusji ogólnospołecznej.
Jednak patrząc całościowo, wprowadzenie obowiązkowej służby wojskowej w tym momencie byłoby działaniem wręcz kontrproduktywnym dla poprawy obronności. Wojsko w obecnym stanie nie ma możliwości przyjęcia tylu osób w swoje szeregi, patrząc na obecną infrastrukturę oraz możliwości organizacyjne. Trzeba też pamiętać, że w wojsku polskim przetrwały najgorsze tradycje PRL-u, nepotyzm oraz kolesiostwo, i na przykład o wymianę zepsutego wyposażenia trzeba toczyć biurokratyczne boje. Takie rzeczy nie powinny mieć miejsca we współczesnym wojsku, dlatego jeśli nie przeprowadzi się gruntownej reformy kontrolowanej przez człon cywilny, polska armia będzie nieskuteczna i będzie tworzyła zrozumiały opór przed przywróceniem poboru, bo nikt nie chce uczestniczyć w tak źle działającej organizacji.
Dlatego jako Front Liberalno-Narodowy powinniśmy uświadamiać i zachęcać do dyskusji o obronności Polski, by nie obudzić się z ręką w nocniku oraz by to społeczeństwo uczestniczyło w dyskusji, a rozwiązanie nie zostało nam narzucone odgórnie.
Jasiopi
Znajdziesz nas tutaj!