Demokracja jest w kryzysie. Niezależnie której strony sporu politycznego się spytamy, można usłyszeć takie stwierdzenie. Od skrajnej prawicy, zwolenników PIS czy PO aż po radykalniejszą lewicę. Jednym z wymienianych problemów i przyczyn jest polaryzacja polityczna. Zagłębiając się w jej przyczyny, dyskusja schodzi na konkretne persony, działania i organizacje. Jednak moim zdaniem nie jest to dobry sposób patrzenia na ten problem. Działania polityków mają jeden cel - zdobycie poparcia; wbrew pozorom nie najwyższego możliwego, bo jest to wyzwanie niezwykle trudne, ale wystarczającego by sprawować władzę. W Polsce wystarczy uzyskać 40% głosów by posiadać większość w sejmie. Niezdecydowanych wedle sondaży jest od 5% do ok. 10% wyborców, więc próba ich przekonania jest niewspółmierna do poniesionych kosztów. Natomiast próba przekonania przeciwnej strony spektrum politycznego jest zadaniem z góry skazanym na porażkę. Dlatego optymalną strategią dla polityków jest mobilizacja już pozyskanego wyborcy, poprzez jego antagonizację z przeciwnikami politycznymi. Przy obecnym systemie wyborczym nie jest winą polityków, że dobierają najskuteczniejszą drogę do zdobycia władzy - typowy przypadek, gdy gra rządzi graczami. Jednak to prowadzi do negatywnych skutków takich jak skłócone społeczeństwo. Dlatego należy zmienić zasady gry.
Tylko jak to zrobić? Ostatnim pomysłem na zmiany ordynacji wyborczej były niesławne JOW-y Pawła Kukiza. Jednak ten system wyborczy obowiązuje we Francji, gdzie również są problemy z respektowaniem woli wyborców. Francuska partia „Zjednoczenie Narodowe”, mimo że posiadała znaczną przewagę w sondażach to uzyskała znacznie gorszy wynik w wyborach. Partie przeciwne zawiązały taktyczny sojusz – w okręgach, gdzie przewagę miał kandydat prawicy, jedna z partii oddawała poparcie tej drugiej. Dzięki tym zabiegom
francuska prawica zdobyła znacznie mniej głosów niż potencjalnie wskazywały by na to sondaże z powodu wykorzystania systemu, a nie woli wyborców. Ta taktyka wyborcza, którą niektórzy nazywają “kordonem sanitarnym”, która polega na sprzymierzeniu się przeciwko pewnym organizacjom politycznym i próby ich zmarginalizowania, jest prowadzona z różnym skutkiem w różnych krajach, w tym w Polsce (pomysł wspólnej listy), na Węgrzech, czy we wspomnianej Francji. Taka taktyka jest wymierzona przeciw wszystkim ideom demokratycznym i prowadzi właśnie do osławionej polaryzacji.
Więc jak to zmienić? Jest wiele pomysłów, od cenzusu majątkowego, przez zlikwidowanie sejmu i głosowaniach bezpośrednich, po kosmetyczne zmiany ordynacji. Jednak moim zdaniem żadne z tych rozwiązań nie spełni naszego celu. Cenzus wyborczy, mimo że opiera się na naturalnym myśleniu, wywodzącym się jeszcze ze starożytności, że ludzie na szczycie hierarchii społecznej są bardziej kompetentni, to jednak w obecnych czasach poza rozruchami wśród biedniejszych warstw nic nie da. Ani nie zmniejszy polaryzacji, ani nie zwiększy merytoryczności debaty, bo bogaci są skupieni raczej na własnych przedsięwzięciach, a nie na polityce. Natomiast głosowania bezpośrednie, mogą najbardziej zbliżyć nas do ideału demokracji, jednak nie unikniemy wyboru ludzi sprawujących władzę wykonawczą, a gdyby każde głosowanie byłoby powszechne, to niewielu miałoby czas w nich uczestniczyć. Wytworzyłaby się grupa ludzi która by głosowała, bo ma czas się tym interesować, więc de facto byłaby politykami. Natomiast ta część społeczeństwa, która nie ma na to czasu, zostałaby wyalienowana z decyzji politycznych. Zważając na to wszystko, obecny system nie jest całkowicie pozbawiony sensu, jednak należy go zreformować.
Przeanalizujmy ordynacje i znajdźmy źródło problemu. Oczywiście w uproszczonej wersji, bo nie musimy zagłębiać się w niepotrzebne szczegóły. Przyjęte założenia do poniższego wywodu są arbitralne, ustanowione tak, by zobrazować problem.
W wyborach prezydenckich startuje kilku kandydatów. Każdy uprawniony do głosowania ma jeden głos. Najprostszą metodą jest wybór kandydata z największą liczbą głosów, inaczej pierwszego na mecie, lecz biorąc pi razy oko przełożenie popularności partii na popularność kandydata mamy następujący rozkład głosów.
kandydat |
A |
B |
C |
D |
E |
poparcie |
30 |
25 |
17 |
13 |
10 |
Kandydat A zdominował 3/10 wszystkich głosów, zakładając, że wszyscy wyborcy zagłosują na kandydata pierwszego wyboru. Jednak jeśli wyborcy doświadczą poczucia straconego głosu i wezmą pod uwagę, że szansę mają tylko kandydaci A i B, to będą głosować strategicznie i przerzucą na nich swoje głosy, względem poniższej preferencji.
wyborcy kandydata |
A |
B |
C |
D |
E |
poparcie w pierwszym wyborze |
A |
B |
C |
D |
E |
poparcie w drugim wyborze |
E |
D |
A |
C |
D |
poparcie w trzecim wyborze |
D |
E |
D |
B |
B |
poparcie w czwartym wyborze |
C |
C |
E |
E |
C |
poparcie w piątym wyborze |
B |
A |
B |
A |
A |
Więc tak jak widać, eliminując wszystkich kandydatów poza A i B, po zsumowaniu wyników kandydat A zyska 47 głosów, a B zyska 48. Kandydat B wygra minimalną ilością głosów. Warto zauważyć że wyborcy kandydatów D i E, czyli 24% wyborców w naszym przypadku, będzie i tak niezadowolona, bo wybrało kandydata trzeciego wyboru. By zniwelować ten efekt, w wielu krajach jest przeprowadzana druga tura wyborów. Ostatecznie niewiele by się to różniło od głosowania strategicznego. Jednak czasem występują inne nieprzewidziane sytuacje. Na przykład kandydat A na samym końcu kampanii wyborczej przejechał na pasach ciężarną kobietę, więc nie wchodzi do drugiej tury wyborów. Zamiast tego rozgrywka toczy się pomiędzy kandydatem B i C. Zachowując poprzednią tablicę preferencji wyborców, wynik jest następujący. Kandydat B ma 35 głosów, a kandydat C ma 60 głosów. Różnica jest ogromna. Kandydat C zmiażdżył kandydata B mając 26% przewagi. Jednak nadal część wyborców nie jest zadowolona z tego kandydata. Dla wyborców kandydata A, wybory zamieniły się w referendum za lub przeciw. Zostali zmuszeni wybrać mniejsze zło dla siebie.
Oczywiście, tą prostą symulacją wyborów nie wyczerpałem wszystkich możliwości i wyników, ale chciałem zobrazować jakie problemy oraz czynniki wpływają na proste, wydawałoby się, głosowanie.
Moim zdaniem głównym czynnikiem, który wpływa na powstawanie tych problemów, jest przeświadczenie “jeden człowiek, jeden głos”. Choć to ma długą tradycję, od głosowań w starożytnej Grecji, po wybory papieży, wolną elekcję w Najjaśniejszej Rzeczpospolitej kończąc na współczesnej demokracji, to jednak zmiana tego paradygmatu może pomóc rozwiązać nam współczesne problemy.
Jednym z popularniejszych pomysłów jest głosowanie preferencyjne. Polega ono na zhierarchizowaniu kandydatów na karcie wyborczej od najbardziej preferowanego do najmniej. Potem komputer przelicza który kandydat jest najbardziej preferowany, jednak moim zdaniem ta metoda jest zbyt skomplikowana i nieprzejrzysta.
Myślę, że najlepszą opcją jest głosowanie poprzez aprobatę. Głosowanie w ten sposób odbywałoby się przez zaznaczenie kandydatów, których akceptujemy na karcie od głosowania. Zaznaczenie więcej niż jednej osoby na liście, rzecz która w obecnym systemie skutkowałaby głosem nieważnym, w głosowaniu przez aprobatę jest w pełni akceptowalne. Zobrazuję to na przykładzie.
Weźmy poparcie dla kandydatów i tabelę preferencji z poprzedniego przykładu. Załóżmy, że kandydatami akceptowalnymi dla wyborców byliby ci do trzeciej kolejności w wyborze, oraz że wyborcy nie głosują strategicznie.
Wyniki byłyby następujące:
kandydat |
A |
B |
C |
D |
E |
poparcie |
47 |
48 |
30 |
95 |
65 |
Jak widzimy, to kandydat D wygrał wybory z 100% poparciem. Poprzedni faworyci wyścigu natomiast uzyskali najmniejsze poparcie. Pokazuje to że kandydat D, mimo że nie był pierwszym wyborem, był na tyle akceptowalny dla wyborców, że zdobył poparcie wszystkich.
Ale załóżmy teraz że najwięksi przegrani wyścigu (A i B) głosują tylko na kandydata pierwszego wyboru. Wyniki są następujące:
kandydat |
A |
B |
C |
D |
E |
poparcie |
47 |
48 |
30 |
40 |
10 |
Wyniki są inne. Wygrał kandydat B minimalną liczbą głosów. Niestety żadna ordynacja nie odporna na manipulacje taktycznego głosowania. Oczywiście, nie wziąłem pod uwagę wszystkich czynników i zależności, ale nawet przy tym uproszczeniu widać największe zalety tego systemu, jakim jest brak efektu straconego głosu, albo że przy tej ordynacji głosowanie nie zmieniło się w referendum za lub przeciw. A szanse na zwycięstwo innego kandydata niż z dwóch głównych partii są znacznie większe. Dlatego ten system odpowiadałby lepiej na obecny kryzys demokracji i rosnącą polaryzację.
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że zmiana paradygmatu jednego głosu, jest dość karkołomnym zadaniem i raczej nie zmienimy systemu. Jednak należy wyrażać takie abstrakcyjne pomysły, bo może powstać z nich coś nowego i przydatnego.
Znajdziesz nas tutaj!