Wiek XX odznaczył się starciem supermocarstw i ich sojuszy w wojnach światowych, oraz tzw. konfliktem zimnowojennym. Okazał się także żarliwym czasem dyskusji między realistycznym rozumieniem stosunków międzynarodowych, a podejściem idealistycznym. Koncepcja klasyczna (realistyczna) zakładała ciągłą rywalizację mocarstw, istnienie wojny jako niechcianego, ale jednak stałego elementu stosunków międzynarodowych. Natomiast idealiści wierzyli w przezwyciężenie przemocy, poprzez szerzenie demokracji liberalnej, praw człowieka, instytucji międzynarodowych. Uważali, że w ten sposób przybywa państw „dobrych”, skłonnych bardziej do współpracy i handlu, aniżeli wywoływania wojen.
Gdy w 1991 roku ostatecznie upadł ZSRR, a liberalna Ameryka pokonała system sowiecki na polach: gospodarczym, politycznym ale przede wszystkim kulturowym, wydawało się, że rację mają idealiści, wierzący w postęp ludzkości. Pojawiła się nawet koncepcja końca historii Francisa Fukayamy. Odtąd, jak głosiła, miały nastać czasy trwałego pokoju, opartego na zależnościach globalnej gospodarki kapitalistycznej i sile instytucji międzynarodowych. Miały one oplatać aspiracje mocarstw i utrzymywać w karbach zinstytucjonalizowanej współpracy oraz we wspólnych korzyściach.
Realizm znalazł się w odwrocie. Wielcy teoretycy myśli realistycznej, jak: H. Morgenthau, R. Niebuhr, K. Waltz odeszli już bardziej do historii stosunków międzynarodowych. Nie pasowali do neoliberalnego świata międzynarodowych instytucji, tworzącej się Unii Europejskiej, wielkich ponadnarodowych korporacji, mających rzekomo zagrozić nawet państwom narodowym. Innymi słowy sukces neoliberalnego globalizmu na samym początku XXI wieku wydawał się emanacją, kwintesencją podejścia idealistycznego.
Sytuacja zaczęła zmieniać się po zamachach terrorystycznych w 2001 roku w Nowym Jorku oraz kolejnych, długofalowo nieudanych interwencjach amerykańskich. Żadna ofensywa wojskowa Stanów Zjednoczonych nie zapewniła liberalnego ładu na gruncie kultury islamskiej. Okazało się, że pewne społeczeństwa nie chcą funkcjonować w obrębie liberalnej demokracji i nie będą uczestniczyć w strukturach tzw. państw demokratycznych (Zachodu), oraz nie uznają tych samych wartości.
Podobna sytuacja miała miejsce w Rosji po upadku ZSRR. Dziesięć lat liberalnej demokracji zostało zapamiętane tam, jako nowa „wielka smuta”. Nastał czas: bezprawia, mafii, anarchii, skrajnej biedy i kolosalnych różnic między bogatymi a biednymi. Kultura i obyczaje rosyjskie zdawały się przeczyć tezie lewicowych liberałów, że ludzie wszędzie są tacy sami i wystarczy wprowadzić wolny rynek, wespół z ustrojem liberalnej demokracji, aby zapewnić drogę do dobrobytu i pokojowej polityki zagranicznej. Rychło okazało się, ze dla wielu Rosjan ważna jest też tożsamość i duma narodowa, zespolona z rosyjskim imperializmem i pragnieniem wielkości. Sentymenty do ZSRR i „chwały” dawnej Rosji pozwoliły wygrać wybory W. Putinowi oraz utrzymać się u władzy przez kolejne dekady.
Rosja Putina weszła na ścieżkę, która mogła opisać tylko realistyczna teoria stosunków międzynarodowych. Dawne supermocarstwo postanowiło odzyskać utraconą hegemonię w części Europy i Azji. Gdy dla postronnego obserwatora liberalnego świata Zachodu, rosyjski atak na Ukrainę wydał się niezrozumiałym szaleństwem, desperackim aktem megalomanii dyktatora, dla realisty był naturalnym i koniecznym ruchem na globalnej szachownicy (Klasyczny i ofensywny realizm w przeciwieństwie do idealizmu nie rozróżnia państw na „dobre” i „złe”).
Polacy i nasza klasa polityczna przyjęła atak na Ukrainę ze słusznym oburzeniem. W aspekcie moralnym i prawa międzynarodowego, Rosja zaczęła wojnę napastnicza przeciw suwerennemu państwu z pogwałceniem wszystkich norm. Uzasadnione były i nadal są obawy o cele Putina i możliwość eskalacji wojny, w tym na kierunek polski. Niestety w naszym dyskursie politycznym i analizach często górę biorą emocje i ocena moralna, zamiast chłodnego zrozumienia percepcji rosyjskiej i wynikłego stąd zagrożenia.
W tym celu należy cofnąć się do lat 1991 – 2008. Po upadku ZSRR Rosja negocjowała i ustalała z Zachodem warunki „oddania” wschodniej Europy.
W 1993 r. prezydent Lech Wałęsa uzyskał zgodę B. Jelcyna na przystąpienie Polski do NATO. Prezydent Rosji później upierał się, że Polacy go zmanipulowani. Niemniej wydarzenia od tego momentu potoczyły się szybko i Polska razem z Węgrami i Czechami weszła na ścieżkę do członkostwa. Wartym podkreślenia jest, że Rosja wynegocjowała dość istotne warunki w 1997 roku, zanim Polska wstąpiła do NATO. Podpisano kompromisową umowę NATO-Rosja. NATO zobowiązało się do nierozmieszczania na stałe znaczących sił w Europie Środkowej i Wschodniej, w tym w krajach bałtyckich. Rosja z kolei zobowiązała się do "niepodejmowania agresji przeciwko swoim sąsiadom".
Ku rozczarowaniu i frustracji Moskwy, wkrótce do NATO wstąpiły pierwsze kraje bałkańskie, a zwłaszcza poradzieckie kraje bałtyckie: Litwa, Łotwa i Estonia w 2004 r. W percepcji rosyjskiej uznano to za próbę okrążania Rosji. Obawy jeszcze bardziej wzmocniły się po szczycie NATO w Bukareszcie w 2008 roku i planie przyjęcia Gruzji i Ukrainy do Paktu Północnoatlantyckiego. Rosja definitywnie potraktowała podejście NATO jako przekroczenie ostatecznej, czerwonej linii. Próba wejścia NATO na najbliższy obszar poradziecki (Ukrainę) stała się zmorą dla W. Putina.
Prezydent Rosji zatem rozpoczął interwencję w Gruzji w 2008 roku, aby przeciwdziałać próbom dalszego rozszerzania NATO. Na Ukrainie zaś „trzymał na smyczy” partię W. Janukowycza i wzmacniał prezydenturę tego proklemowskiego polityka, który gwarantował (podobnie jak Łukaszenko na Białorusi) prorosyjski kurs w polityce zagranicznej.
Ukraińska rewolucja z 2013 roku, obalająca prorosyjskiego W. Janukowycza (tzw. Majdan) stała się przyczyną ograniczonej interwencji wojskowej Rosji w 2014 roku na wschodzie Ukrainy. Od tego momentu Rosja bardzo nieufnie i niechętnie spoglądała na ukraińską scenę polityczną. Prokremlowscy kandydaci i politycy nie uzyskiwali już wpływu na politykę Kijowa. Gdy kolejny ukraiński prezydent obrał zdecydowany kurs na opcję atlantycką, i zachodnią, Putin zdecydował się na przeprowadzenie pełnoskalowej inwazji w lutym 2022 roku.
Rosyjskie poczucie oblężenia wywoływało szczególną wrogą reakcję w stosunku do Polski. Moskwa oskarżała Polskę za czołowy kraj, który podkopuje wpływy rosyjskie na obszarze poradzieckim i sprzyja ekspansji NATO pod egidą USA. Szczególną irytację wywoływało sprzyjanie ruchom demokratycznym i prozachodnim na Ukrainie.
Polska polityka zagraniczna od czasu rozwiązania Układu Warszawskiego i upadku ZSRR kierowała się tzw. prometeizmem oraz myślą Giedroycia (założenia środowiska „Kultury paryskiej”) Ukierunkowała się na wzmacnianie niepodległości i demokratyzacji państw UBL (Ukraina, Białoruś i Litwa). W założeniu twórców służyła ona odciągnięciu ww. państw ze strefy rosyjskiej i przyciągnięciu do struktur zachodnich. Tym samym oddzielałyby one Polskę od Rosji, jako kordon bezpieczeństwa. Polska chciała, aby wschodni sąsiedzi podążyli drogą jej reform i zachodnich aspiracji.
Koncepcja Giedroycia była realizowana konsekwentnie przez wszystkie rządy, począwszy od SLD a skończywszy na PIS. Także prezydenci wywodzący się z przeciwnych obozów politycznych, jak A. Kwaśniewski czy L. Kaczyński zachowywali żelazną konsekwencję na kierunku wschodnim. Taka polityka zagraniczna Polski w percepcji rosyjskiej oznaczała akt wrogi - mieszanie się w rosyjskiej strefie wpływów, fundamentalnej dla Kremla (Białoruś, Ukraina)
W zrozumieniu optyki rosyjskiej ważne jest pojęcie „podwójnych standardów” oraz „hipokryzji Zachodu” . Interwencje wojskowe USA odbywały się także z pogwałceniem prawa międzynarodowego. Na Kremlu już dawno zauważono, iż (tak jak głosili amerykańscy realiści) „Ameryka jedno mówi, a drugie robi”.
Agresja lotnicza na Jugosławię w 1999 roku, inwazja na Irak w 2003 roku były nielegalne. Jednostronne sprzyjanie Izraelowi kosztem palestyńskiej ludności cywilnej wywoływały (nadal wywołują) protesty na całym świecie. Bombardowania Libii oraz podsycanie protestów Arabskiej Wiosny, następnie niekończącego się konfiktu w Syrii, wywołały kryzys uchodźczy i miliony uchodźców zmierzających w stronę Europy w 2015 roku.
Wreszcie podkreślany jest przez Rosjan fakt, że NATO jako organizacja obronna, od zakończenia Zimnej Wojny przeprowadzała wyłącznie działania ofensywne: bombardowania Jugosławii, interwencja w Afganistanie, bombardowania Libii.
Rosja uznała, iż ma także prawo do interwencji na byłym obszarze poradzieckim. Z punktu widzenia teorii realistycznej było to założenie logiczne. Podobnie wyglądałaby postawa USA w przypadku wejścia Meksyku do sojuszu obronnego z Chinami przeciw Stanom Zjednoczonym. Tutaj również teoria realistyczna nie rozróżniałaby państw, a jedynie opisałaby ich logiczne dążenie do zachowania albo odzyskania hegemonii w swoim sąsiedztwie. Zapewne Stany Zjednoczone przeprowadziłyby „specjalną operację wojskową” w Meksyku.
Percepcja rosyjska i nieznane cele Rosji są bardzo ważnym zagadnieniem, nad którym należy dokonać przewidywań, ocen, analiz oraz naszych polskich możliwości. Tym bardziej jest to arcyistotne, ponieważ cele Rosji mogą zaczynać się od zwasalizowania Ukrainy, a kończyć nawet na wpływach w Niemczech (Polska po drodze stałaby się PRL bis)
Nawiązując do realizmu (zwłaszcza realizmu ofensywnego Mearsheimera) Rosja zachowuje się jak najbardziej racjonalnie i o żadnym szaleństwie nie może być mowy.
Na tej podstawie warto przyjrzeć się scenariuszom, które mogą rozwinąć się w trakcie toczących się działań zbrojnych
Scenariusze korzystne:
Scenariusze niekorzystne:
Czarny Scenariusz
Z powyższego należy wywnioskować, że dla niepodległości Polski w kontekście wojny z Rosją szczególnie niebezpieczna jest sytuacja wycofania wojsk amerykańskich z Europy. Należy zachować szczególną ostrożność wobec środowisk postulujących „oczyszczenie Europy z wpływów amerykańskich”. Bez znaczącego wojskowego wkładu Stanów Zjednoczonych, NATO staje się organizacją dysfunkcyjną.
Dużym błędem jest też rozpatrywanie wojny ukraińsko – rosyjskiej jako polskiej wojny. Jest to wojna, w której Polska nie bierze udziału. Niebezpieczne są postawy wychodzenia przed szereg, postulujące bardziej aktywne wejście w wojnę na Ukrainie. Polska musi uważać aby nie dać się wciągnąć aktywnie w wojnę jako „zderzak” przez ambitnych Zachodnich polityków jak E. Macron, oraz przez samych Ukraińców, zainteresowanych umiędzynarodowieniem konfliktu z Rosją, zwłaszcza na kraje NATO i UE. Postulowana „dwuznaczność strategiczna” Macrona może oznaczać w percepcji rosyjskiej (w najgorszym scenariuszu) nieformalne wypowiedzenie wojny.
Można by rozważania zakończyć kąśliwą puentą z bajki I. Krasickiego: „Wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły” Warto zadedykować ten cytat wszystkim tym, którzy zarówno przesadnie wierzą w miękką siłę, jak również polskim romantykom, którzy po mickiewiczowsku mierzą siły na zamiary, zamiast realistycznie mierzyć zamiary na posiadane siły.
A co do naszej megalomanii i butnej pewności siebie, wychodzenia przed szereg i machania szabelką, poleciłbym jeden znamienny cytat:. „...nie oddamy guzika” Ministra Spraw Zagranicznych J.Becka. Słowa wypowiedziane tuż przed kampanią wrześniową. Następnie zestawić je z jakże trafną
oceną W. Studnickego, że Polska zostanie rozbita przez Niemcy i ZSRR przy biernej postawie aliantów zachodnich.
Łukasz Gustaw Powierża
Znajdziesz nas tutaj!