Wydarzenia we Francji i w Polsce nałożyły się na siebie. W roku 1792 jakobini francuscy scalali i mobilizowali kraj przeciw obcym najeźdźcom, idącym na odsiecz ancien regime. W podobnym czasie, 24 marca 1794 r. wybuchło w Polsce powstanie kościuszkowskie, równie radykalne społecznie, politycznie; do tego stopnia, że jeszcze w 1945 r. dywizja Ludowego Wojska Polskiego obrała patronem nie żadnego komunistę, ale właśnie Kościuszkę (nota bene szlachcica).
Jakobini francuscy dostrzegli polskich radykałów i nawet nasi emisariusze prosili Robespierre i jego komitet o pomoc wojskową przeciw wojskom tyranów z Prus i Rosji. Jednak przeszkody okazały się dwie: po pierwsze Francja odpierała ataki kilku mocarstw naraz, po drugie Polacy jawili się dla jakobinów francuskich za mało radykalni. A mianowicie król ciągle władał i żył. Jarosław Marek Rymkiewicz w „Wieszaniu” pisał, że trzeba było jednak Ciołka (Stanisława Poniatowskiego) powiesić, tak jak uczyniono z biskupem żmudzkim i portretami zdrajców, znanych z obrazów Norblina.
Ostatecznie przeważyło nasze umiarkowanie. Chociaż znaleźli się polscy jakobini zasiewający pierwszy polski radykalizm u boku Kościuszki: Kołłątaj, Jasiński, Zajączek, Zabłocki... i trzeba przyznać posiadali dowody, aby obarczyć króla o zdradę. W swojej książce J. Rymkiewicz podaje historię opisaną przez Tadeusza Korzona w „Wewnętrznych dziejach Polski za Stanisława Augusta”. Gdy w wyniku walk powstańczych w 1794 r warszawscy patrioci i jakobini zdobyli rosyjską ambasadę, ich oczom ukazały się papiery pozostawione przez rosyjskiego generała Igelströma. A widniało tam z francuska: „Le Roi a recu” (król otrzymał) i wymienione kwoty datowane nawet aż od roku 1764, podarowane od carycy Katarzyny dla Stanisława Poniatowskiego. Były to liczne sumy dukatów na osobiste wydatki polskiego kochanka carycy. Dalej dowiadujemy się z książki J. Rymkiewicza: „jeden z tych rachunków obejmował przekupstwa elekcyjne, zaopatrzenie fortecy w Krzemieńcu, i zasiłki przeciw Konfederacji Barskiej oraz że królowi jeszcze przed elekcją jako stolnikowi litewskiemu «au stolnik comte Poniatowski» caryca wypłaciła coś w rodzaju zasiłku”. Pieniądze od carycy-kochanki szły do samego końca. Król inkasował sumy od wysłanników Katarzyny jeszcze w 1793 roku. Wiedziała o tym ulica warszawska w kwietniu 1794 r. po odbiciu stolicy.
Właśnie wtedy w jakobińskiej burzy budził się nowoczesny naród polski, podobnie jak we Francji w kontrze do: elity, króla, wielkich magnatów, prywaty i partykularnych interesów arystokracji Polski szlacheckiej. Powstali warszawscy i wileńscy mieszczanie, maszerujący ulicami, grający na bębnach, chcący wieszać zdrajców, podobnie jak chłopscy kosynierzy pod Racławicami. Ojczyzna nie była już tylko świadomością i kwestią szlachecką.
Zresztą wielka arystokracja zawiodła. Podobnie jak król często układała się z carycą dla zachowania wielkich posiadłości i wpływów. Wyższa hierarchia kościelna analogicznie nie zważała na naród i niepodległość. Arcybiskupi, biskupi, śladem papieża, pozdrawiali carycę.
Natomiast szeregowi księża niejednokrotnie szli na barykady za jakobinami.
Polska upadła, ale jej duch jakobiński poszedł dalej. Zawrócił do macierzy - Francji, przeszedł przez Włochy, by u boku Napoleona jeszcze raz na fali radykalizmu i buntu przeciw ancien regime, przeciw władcom Prus, Austrii i Rosji walczyć o coraz bardziej wywrotową sprawę, którą była niepodległość Polski. Wtedy też powstał Mazurek Dąbrowskiego, śpiewano: „...szablą odbijemy!”
Walka u boku Napoleona – dziecka rewolucji - została jednak przegrana. Po 1815 roku za sprawą wskrzeszenia dawnego porządku, a więc triumfu reakcji i europejskich monarchistów oraz konserwatystów jak: Talleyrand, Metternich, car Aleksander I, sprawa polska stała się wręcz synonimem rewolucji.
Duch jakobiński doczekał się znów swojego momentu. Nastał rok 1830, czasy rewolucji lipcowej we Francji. Ponownie inspiracja dla odzyskania wolności przyszła z Paryża. W naszej „Warszawiance” śpiewaliśmy rok później “...słońcem lipca podniecany // W tęczę Franków Orzeł Biały” i ruszyliśmy w bój, pół roku po Francuzach, by znów detronizować absolutnego monarchę - tyrana - w imię wolnego narodu. Przeklinali nas konserwatyści, reakcjoniści, papież rzucał ekskomuniką we wszystkich uczestników. Kochali nas romantycy, wiwatowali na naszą cześć: rewolucjoniści, paryska ulica, która dostrzegała w Polakach bratnich buntowników. A gdy znów liczniejsze bagnety rosyjskie zdobyły Warszawę, prasa francuska zaciekle i sarkastycznie atakowała „rosyjskie porządki”. Horace Vernet namalował obraz „Polski Prometeusz” z powalonym powstańcem w białym mundurze, zadziobanym przez czarnego orła. To symboliczne dzieło stało się upamiętnieniem polskiego ducha rebelii i inspiracją dla francuskiego romantyzmu.
Wielka emigracja po upadku Powstania Listopadowego naturalnie udała się do Paryża. Używając młodzieżowego słowa, znaleźliśmy tam podobny „vibe”. Tamże tworzyli i działali: Lelewel, Zaliwski, Chodźko, Worcell. Uformowały się zalążki polskich partii politycznych, także przyczółki dla późniejszego ruchu narodowego. Jego ojcami założycielami byli …a jakże młodsze pokolenie polskich jakobinów - przedstawiciele Towarzystwa Demokratycznego Polskiego, (także Komitetu Narodowego Polskiego i Zemsty Ludu). To na nich powoływały się następne generacje patriotycznych Polaków pod zaborami, w tym zwłaszcza pierwsi twórcy Ligi Narodowej i Stronnictwa Narodowego, którzy śladem jakobińskim dążyli do zbudowania scentralizowanego i egalitarnego państwa narodowego o ustroju demokratycznym. Te pierwsze idee miały demokratyczny, świecki charakter, mocno nieklerykalny (czasem nawet antyklerykalny).
Jednakże pojawiła się też różnica. Opuścił nas duch walki. Po serii klęsk powstańczych począwszy od 1794, aż do sromotnego upadku Powstania Styczniowego w 1864, licznych zesłań carskich, reperkusji, wzmożonej rusyfikacji, w ruchu narodowym zwyciężył pragmatyzm i szukanie pozarewolucyjnych dróg odzyskania niepodległości. Tu należałoby postawić pewnie pierwszą kropkę, albo duży dwukropek, bo jakobinizm rozpłynął się w różnych polskich stronnictwach politycznych. Można było go odnaleźć w ruchu narodowym czy ludowym; powstały też jego odbicia w myślach społeczników i ruchu spółdzielczym, także wśród narodowej lewicy PPS, do której należał choćby J. Piłsudski i gdy za młodu atakował zbrojnie carskie pociągi. Celem jakobińskiego ducha pozostało zawsze niepodległe państwo, egalitarne, wyzwolone z ucisku pańszczyzny, cara czy kościoła, obywatelskie, demokratyczne nakazujące poświęcenie dla wspólnoty narodowej. Chociaż prawo odgrywało pewną rolę, ideą przewodnią polskich jakobinów, śladem woli powszechnej Rousseau, była wola narodowa.
Wobec terminu - wola narodowa - narosło wiele niejasności. Zwłaszcza na fali kryzysu demokracji po I wojnie światowej i popularności autorytaryzmu tłumaczono myśli Rousseau w duchu niedemokratycznym, że wola powszechna/narodowa nie jest tylko sumą obywatelskich głosów wyborczych, nie może być prostym demokratycznym głosowaniem większości. Wraz z innymi prądami filozoficznymi (m.in. heglizmem, czy marksizmem) otworzyło to drogę do dyktatury w stylu faszystowskim, czy sowieckim gdzie mniejszość (najczęściej członkowie partii) ustalała wolę narodową, po czym wymuszała ją przymusem a nawet terrorem na rzeczywistym narodzie (większości).
Jakkolwiek negatywnie ocenimy to z punktu widzenia naszych wartości, musimy przyznać że to też był duch jakobiński. Pojawiające się w naszej ojczyźnie organizacje radykalne, jak ONR realizowały postulat niepodległego państwa narodowego w charakterze mobilizacji z wezwaniem do walki z wrogiem zewnętrznym i wewnętrznym.
Niestety duchowy ojciec jakobinizmu i radykalnej demokracji, Jan Jakub Rousseau, nie doprecyzował swej myśli, czy wola powszechna (narodowa) może być sumą głosujących jednostek czy niezależnym i niepodzielnym całościowym stanem wspólnoty, który może zostać rozpoznany przez ...no właśnie, tutaj szwajcarski filozof otworzył puszkę Pandory. Jeśli niepodzielną wolę narodową mogą rozpoznać i pokierować nieliczni, to możemy mieć dyktaturę. Rozumienie jest niejednoznaczne, gdyż Rousseau zalecał radykalną i bezpośrednią demokrację bardziej państwom małym, natomiast większe i bardziej złożone podmioty mogły nie mieć szans na jej urzeczywistnienie.
Nie wchodząc w głębsze pola interpretacyjne filozoficznych podstaw jakobinizmu i naturalnie pozostając w opozycji do idei autorytarnych z II RP, możemy w jakobińskim duchu znaleźć inspirację do buntu wobec współczesnej rzeczywistości.
Dzisiejsze dążenia do niepodległego państwa mogą oprzeć się na bogatej polskiej jakobińskiej tradycji. W liberalno-lewicowym świecie Zachodu, stoi ona w sprzeczności z wszechwładzą międzypaństwowych i ponadnarodowych instytucji, w tym zwłaszcza: Unii Europejskiej, globalnych korporacji, dyktatury prawa (w służbie LGBTQ, czy innych mniejszości). Duch jakobiński to władza dla naszej polskiej, rdzennej większości bez oddawania czy dzielenia jej z mniejszościami lub instytucjami ponadnarodowymi. Naszej woli powszechnej (narodowej) nie da się pogodzić z prymatem unijnego prawa czy dyktatem konwencji przemycających obce nam ideologie, do tego z niewybieralną i oddaloną o setki kilometrów Komisją Europejską. Jakobinizm nadal oznacza radykalny polski patriotyzm, oparty na egalitaryzmie i nieklerykalizmie.
Nawet nasz hymn brzmi jakobińsko: „Jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy // [..] szablą odbijemy [...] // marsz marsz [...]”. Nie ma tu żadnego: Boga, króla, nawet wolności tylko: ojczyzna, walka i marsz, wezwanie do obywatelskiego poświęcenia i stanięcia w szeregu.
Łukasz Gustaw Powierża
Znajdziesz nas tutaj!